Współtworzę ;)

Kontakt

GG: 13093544
Twitter: @daisy_eyes

Polecam!

Liebsten Awards

Obserwatorzy

Translate

piątek, 10 stycznia 2014

Sen - 2

Rozdział 2.
         Przez ostatnie 3 miesiące podróżowałem po całym świecie. Byłem w miejscach, o których nigdy bym nie pomyślał. Poznałem nowych ludzi, dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy, o byciu Strażnikiem Snów. Z tym wszystkim wiązało się wiele nieprzyjemnych zdarzeń. Wiele razy zostałem zamknięty za kratkami, jak również podpadłem wielu miejscowym gangom. A to wszystko dla odpowiedzi. Jednej odpowiedzi, ważnej, która była dla mnie teraz jedyną nadzieją.
            Przez ten cały czas nie znalazłem jeszcze rozwiązania moich problemów. Co gorsza, wylądowałem w Rosji, w środku zimy… Nienawidziłem tego państwa. Na początku mojej samotnej wędrówki zamieszkałem tu. Żadne ze wspomnień nie ciągnęły mnie do powrotu. Owszem, zawdzięczam temu miejscu dach nad głową, kiedy jako małe dziecko uciekłem z domu.
            Stałem za drzewem w środku lasu. Pomimo ciepłego ubioru zimno dawało się we znaki. Mój oddech zamieniał się w parę. Wpatrywałem się w wielki, stary, drewniany dom, który znajdował się w głębi lasu. Na pierwszy rzut oka nie zmienił się, nadal wyglądał, jakby zaraz miał się rozwalić. Westchnąłem głośno. Bałem się tam wejść, ale jeśli nie skorzystam z pomocy, mogę tu umrzeć z zimna. Wbiegłem po schodach i stanąłem przed drzwiami. Odetchnąłem parę razy i głośno zapukałem. Po paru sekundach  otworzył mi młody chłopak, w moim wieku. Miał burzę brązowych włosów, ułożonych w nieładzie.  Był umięśniony i modnie ubrany. Dziewczyna nazwałaby go przystojnym. Wyglądał na zmęczonego, jakby dopiero wstał, ale kiedy mnie zobaczył stanął jak wryty.
- Sean – szepnął, po czym rozpromienił się i przywitał mnie radośnie – Kopę lat, stary ! Trochę zarosłeś – powiedział, dotykając mojego lekkiego zarostu.
            Odtrąciłem jego dłoń.
- Witaj, Jason. Cieszę się, że cię znów widzę – powiedziałem z uśmiechem.
            Zostawiłem tu wielu przyjaciół. Musiałem wybrać pomiędzy nimi, a wolnością. Wyszło na to, że wybrałem drugie rozwiązanie. Najbardziej bolało mnie to, że opuściłem Jasona.  Był moim przyjacielem od dziecka, też należał do rodziny Strażników, ale on nie miał nic przeciwko temu. Kiedy postanowiłem, że odejdę z domu, strasznie bałem się tego. Namówiłem Jasona, żeby mi towarzyszył. Teraz tego żałuję. Popsułem mu całe życie, aż w końcu zostawiłem go samego. Dziwne, że nadal przyjaźnie się do mnie odnosi. Na jego miejscu od razu przywaliłbym sobie pięścią.
- Już myślałem, że o nas zapomniałeś, bracie – powiedział, zapraszając mnie do środka.
- Próbowałem, ale wryliście mi się w pamięć – powiedziałem, krzywiąc się, a on szturchnął mnie przyjaźnie.
- Ej ! – zawołał na cały głos – Zgadnijcie, kto nas odwiedził !
            Nagle cała zgraja mieszkańców zbiegła do korytarza. Byli tu wszyscy. Widziałem wiele starych twarzy, ale również nowych, większość tych młodszych.  Wymieniłem parę zdań ze starymi znajomymi, a cała reszta otoczyła mnie, jakbym był jakimś eksponatem na wystawie. Dzieci zaczęły zadawać mi najróżniejsze pytania, przekrzykując się nawzajem. Uśmiechnąłem się mimowolnie, całe szczęście, że nauczyłem się rosyjskiego, choć posługuję się nim dziurawo, ale dzięki temu mogłem wydukać jakieś odpowiedzi.
- Dosyć tego ! – wykrzyknęła, po rosyjsku, stara kobieta, schodząc po ogromnych schodach – Zostawcie go w spokoju.
            Jak na jeden znak, wszyscy się ode mnie cofnęli. Uśmiechnąłem się sarkastycznie.
- Witaj babciu ! – powiedziałem głośno, tak by mnie usłyszała – Sporo minęło. Wyglądasz na jeszcze starszą.
- Zamknij mordę, dzieciuchu – mruknęła – Nic nie wydoroślałeś -  podeszła do mnie – Nie jestem głucha. Czego tu szukasz ?
- Co za miłe powitanie – burknąłem – Czego może szukać samotny Strażnik Snów ?
- Towarzystwa ? – odpowiedziała, uśmiechając się wrednie – To nie dom prostytutek.
            Skrzywiłem się. Ta kobieta przyprawiała mnie o ból głowy. Widać, że bardzo się za mną stęskniła.
- Jak ja uwielbiam tu wracać – mruknąłem.
            Nagle ktoś objął mnie ramieniem.
- Sean ! – zawołał Jason – Babunia Teo bardzo się za tobą stęskniła, prawda ?
- Przymknij się, Jason – mruknęła – Potrzebujesz czegoś konkretnego ? – zapytała mnie.
            Zmarszczyłem brwi. Nie byłem pewny, czy pójść od razu do konkretów, czy może zostać tu parę dni i poszukać na własną rękę.
- Więc? – zapytała.
-Szukam odpowiedzi – powiedziałem pewnie.
            Zmierzyła mnie poważnym spojrzeniem. Zauważyłem błysk w jej oczach. Zawsze wydawała mi się dziwna, jakby wiedziała co się stanie. Swoje siwe włosy spięła ciasno z tyłu. Zawsze miała surowy wyraz twarzy, ale wszyscy ją kochają i znoszą jej humorki.
- Dobrze – powiedziała po chwili, gdy już uznała, że mówię poważnie – Ale najpierw powinieneś odpocząć. Wyglądasz, jakbyś nie spał przez 3 dni.
            Strzał w dziesiątkę, babuniu.
*
            Zaprowadzili mnie do jakiegoś małego pokoiku. Tam zdjąłem tony ubrań i rozłożyłem się na łóżku. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to był mój stary pokój, dokładnie w takim samym stanie, jak go zostawiłem. Puste, białe ściany. Żadnych rodzinnych pamiątek, zdjęć czy amuletów. Wszystko wyglądało, jakby nikt tu nigdy nie mieszkał. Jedynie na ścianie obok łóżka było napisane : Jaz, Roxi i Sean. Nigdy bym nie pomyślał, że tu wrócę, do Domu Zagubionych Snów, jak go nazywaliśmy. Przybyłem tu, gdy opuściłem dom. Zagwarantowali mi opiekę. Babunia Teofilia Zofia Zagnojska stworzyła zakazaną grupę Strażników. Znajdowali się tutaj wszyscy ci, którzy nie zgadzali się z zasadami tych Wyższych, na przykład ja.
Kiedy, będąc dzieckiem, dowiedziałem się, że nie mogę przestać być Strażnikiem, odnalazłem to miejsce i tu się zaszyłem. Staruszka Teo uczyła wszystkich podstaw bycia Strażnikiem, ale ja byłem dość niegrzecznym chłopcem. Rzadko przychodziłem na lekcję. Sprawiałem, że dom był bliski rozpadu. Babunia zawsze miała przeze mnie kłopoty. Jeden mały chłopczyk, a tyle z nim zachodu. W końcu osiągnąłem pełnoletniość i uciekłem nocą, zostawiając list pożegnalny z napisem: „Może kiedyś wrócę”. Więc wróciłem, chociaż nigdy tak naprawdę nie planowałem. Trudno mi to przyznać, ale babunia jest moją ostatnią deską ratunku…
Zamknąłem oczy i jedyne co widziałem to ona, piękna, uśmiechnięta… Nigdy bym nie uwierzył, że po jednym spotkaniu zakocham się w kimś bez pamięci. To musiało być przeznaczenie. Do tej pory zastanawiałem się, jakim cudem znalazłem się w jej śnie. Wiem, że był zagrożony, ale byłem dość daleko, by instynkt się odezwał.  Czy to możliwe, że sama nieświadomie mnie przywołała ?
            Nagle usłyszałem ciche pukanie. Otworzyłem szeroko oczy. Musiałem na chwilkę przysnąć. Podniosłem się na łokciach i zamrugałem parę razy. Ponownie rozległo się pukanie.
- Proszę ! – odpowiedziałem.
            Do pokoju weszła młoda dziewczyna. Była około szesnastolatką. Uśmiechnęła się promiennie, gdy mnie zobaczyła.
- Sean ! – wykrzyknęła i rzuciła się na mnie, przygniatając mnie z powrotem do łóżka.
- Roksana – mruknąłem, próbując złapać oddech – Ty nadal tutaj ?
- A jakżeby inaczej ? – zawołała radośnie i usiadła na łóżku.
- Myślałem, że planowałaś wyjechać.
- Początkowo – odparła – Wiesz, miałam wtedy czternaście lat. Zmieniłam zdanie, kiedy poznałam Jermiła.
- Jermiła ? – zapytałem zdziwiony, po chwili przypomniałem sobie, że dołączył do nas parę dni przed moją ucieczką.
- Mój chłopak – odparła – Jesteśmy ze sobą już 2 lata.
- Wow – udało mi się wydukać – To sporo.
- Trochę – odpowiedziała i zaczęła opowiadać o swoim związku – Cieszę się, że przyjechałeś, ale co ty tutaj robisz? – zapytała – Wiem, że nigdy byś tutaj nie wrócił, gdyby to nie było koniecznie.
            Spojrzałem się na nią. Roksana zawsze była roześmiana, trzeba było się nią opiekować, a gdy ktoś ją zaczepił, musiałem ją bronić. Teraz wyglądała inaczej. Miała długie, proste, brązowe włosy. Nadal się uśmiechała, ale nie wyglądała już jak dziecko, ale nadal tak się zachowywała. Wyglądała na twardą kobietę, a nawet przybrała kobiecych krągłości.
- Więc ? – zapytała ponownie, wpatrując się we mnie czekoladowymi oczami.
- Potrzebuję odpowiedzi – odparłem szybko.
- To wiele nie wyjaśnia – powiedziała zasmucona.
- Jak tylko będę mógł, to ci powiem. Obiecuję – odparłem spokojnie – Na razie nic więcej nie musisz wiedzieć.
- Jak zwykle zamknięty –mruknęła – No nic, nie będę nalegać. Teraz chodź coś zjeść, bo zaraz zamkną stołówkę.
            Prowadziła mnie do ogromnej sali. Znałem drogę, przecież przez dwa lata mojej nieobecności nie mogło się tu wiele zmienić. Wiedziałem, że Roksana musi się cieszyć z mojego powrotu. Kiedyś byliśmy nierozłączni. Roksi była moją małą siostrą, o którą zawsze dbałem, a ona nigdy nie opuszczała mnie na krok. Minusem było to, że również nie chciała uczęszczać na lekcję, ale jako dobry brat kazałem jej chodzić… nie dawałem dobrego przykładu.
            Weszliśmy do środka. Pomieszczenie na pierwszy rzut oka wydawało się takie samo, jak kiedyś, lecz kiedy się rozejrzałem, zauważyłem, że wiele rzeczy „odnowiono”. Staruszka się postarała. Pomalowała ściany na pomarańczowo, co aż nazbyt rzucało się w oczy oraz kupiła wiele „nowych” elektronicznych przyrządów. Babunia Teo i technologia… co za paradoks.
            Rozejrzałem się ponownie i nagle coś przykuło moją uwagę. Cała sala była opustoszała. Zdziwiłem się, za moich czasów spędzaliśmy tu każde chwile. Chciałem zapytać o to Roksanę…
- Jest już późna godzina – wyprzedziła moje pytanie – Pewnie wszyscy szykują się do spania albo co tam zamierzają robić – jej głos odbił się echem od ogromnych ścian. Ta sala mogłaby pomieścić całą armię – Usiądź sobie – powiedziała rozkazująco – Poszukam coś dla ciebie na kuchni – zniknęła za podwójnymi drzwiami.
            Czułem się, jakbym marnował czas. Czekałem na zwykłe jedzenie, kiedy w każdej chwili mógłbym dowiedzieć się o ratunku dla mojej ukochanej… Kathy.
- Proszę bardzo – odezwała się nagle Roksi, stawiając miskę z zupą – Najlepsza potrawa, jaką znalazłam.
            Spojrzałem się na płyn, znajdujący się przede mną. Poczułem przeraźliwy głód. Złapałem za bułkę, którą również przyniosła mi Roksana.
- Sean ! – odezwał się ktoś nagle. Do naszego stolika podszedł Jason.
- Czego chcesz, Jaz ? – zapytała znudzona Roksana.
- Przychodzę od Jubaby.
            Roześmiałem się głośno.
- Jubaba ? Serio ? – zawołałem, pękając ze śmiechu – Nadal ją tak nazywacie ?
- Jasne, przecież to nasza kochana staruszka – odparł rozbawiony Jason.
            Nagle mnie olśniło. Przyszedł od Babuni, czyli mogę z nią porozmawiać…
- Co chce staruszka ? – zapytałem nagle cały poważny.
            Jason spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Powiedziała – mówił spokojnie i powoli – że jak już zjesz, masz do niej przyjść, bo…
- Idziemy – powiedziałem ostro i wstałem od stołu.
- Sean ! A jedzenie ? – zapytała zdziwiona Roksi.
            Zerknąłem na stół i szybko chwyciłem bułkę.
- Już zjadłem – mruknąłem.
*
            Znalazłem się w skromnym pokoiku Jubaby. Poczułem się, jak za dawnych lat, jedyne po co tu przychodziłem to na „dywanik”. Zawsze mi się obrywało.
- Co chcesz wiedzieć ? – zapytała, siadając za swoim biurkiem. Nie czekając na jej pozwolenie, usiadłem na fotelu. Jak zwykle w jej gabinecie pachniało kadzidełkami i starymi książkami.
 Zastanawiałem się, czy przejść do konkretów, czy może lepiej pomału to zrobić ? Nie będę owijał w bawełnę.
- Jak odwrócić czar śpiączki – odparłem.
            Na te słowa Staruszka zerknęła na mnie zdziwiona.
- Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego – odpowiedziała. Czekałem w milczeniu, z zawziętą miną – Cóż – zaczęła – chyba nie będę w stanie ci pomóc. Nie ma na to lekarstwa. Przynajmniej ja o nim nie wiem. Możliwe, że Wyżsi coś wiedzą, ale wątpię byś dostał od nich jakieś informację.
            Załamałem się. Schowałem twarz w dłoniach. Straciłem całą nadzieję, to ona mnie zabiła. Jestem do niczego.
___________________________________
Ludzie, czekam na wasze oceny !
Co tak słabo ? :D
Pora powrócić do żywych.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ




0 komentarze: