Współtworzę ;)

Kontakt

GG: 13093544
Twitter: @daisy_eyes

Polecam!

Liebsten Awards

Obserwatorzy

Translate

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 2


 *
         Po szkole poszłam, jak zwykle, do biblioteki. Weszłam do środka. Sala była ogromna, ciemna, oświetlona świeczkami.
- Ciociu Lilian ! – zawołałam.
         Lilian jest najlepszą przyjaciółką mojej mamy. Ma brązowe włosy. Jest zawsze uśmiechnięta i miła. Nie jest moją prawdziwą ciocią, ale od małego tak ją nazywamy z Rose.
- Tu jestem ! – odkrzyknęła Lilian.
       Nie mogłam się zorientować, skąd dobiegł głos. Postanowiłam zajrzeć między regałami. Ciocia siedziała na podłodze między działem z mitologią, a wróżbiarstwem. Wokół siebie miała pootwierane książki, jak zwykle.
- Co robisz ? – spytałam zaciekawiona i usiadłam koło niej.
- A… tak sobie książki przeglądam.- uśmiechnęła się do mnie promiennie. – Jak w szkole ?
         Hmm…. Standardowe pytanie.
- Aaa… spoko. – powiedziałam bez entuzjazmu, a Ciocia Lilian patrzyła się na mnie wyczekująco. Zawsze wiedziała kiedy coś jest nie tak. Westchnęłam. – Mamy w szkole nowe zajęcia i mamy współpracować i takie tam… Jestem w parze z Chrisem.
- Ten co cię oblewa ? – spytała ciocia.
- Tak, właśnie ten. – Westchnęłam.
- Nie martw się. Dasz radę. – uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Tak, tylko, że mam z nim pracować cały miesiąc. 
         Codziennie pomagam cioci w układaniu książek na swoje miejsca, porządkuję różne papiery, takie  różne rzeczy. Robiło się już ciemno.
- Ja będę lecieć. – powiedziałam. – Idę jeszcze z Simonem do Raula.
- Jasne. Baw się dobrze. – powiedziała Lilian, uśmiechając się szeroko.
         Już szłam w stronę wyjścia, kiedy sobie coś przypomniałam.
- Ciociu ?
- Hmm… ? – spytała patrząc się w książkę.
- Umówiłam się jutro z Chrisem, by omówić naszą pracę. Powiedziałam, żebyśmy się spotkali tutaj, w bibliotece. Może być ?
- Jasne, oczywiście. – powiedziała, a ja wyszłam w stronę baru.
         ‘U Raula’ jest  to popularny u nas bar. Większość nastolatków tam chodzi. Raul jest hmm… w średnim wieku około 35 lat , bardzo fajny. U niego zawsze coś się dzieje, jakiś koncert, czy cokolwiek. Weszłam do baru i od razu zauważyłam Simona. Siedział na stołku przy barze. Usiadłam koło niego.
-Cześć. – powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Hej. –odpowiedział i popatrzył się na mnie. – Jak na to, że jesteś w parze z Chrisem to jesteś  nieźle zadowolona.
- Uch… nie przesadzaj. – już przestałam się uśmiechać.- Nie wiem, jak sobie poradzę z tym palantem.
- A co ja mam powiedzieć ?  Jestem z Destiny, ona jest chyba najgorsza, oczywiście po Olivii. – westchnął.
- Co podać, dzieciaki ? – spytał Raul.
- Pistolet. –mruknął Simon.
- Simon ! – spojrzałam na niego zdziwiona. Przeniosłam wzrok na Raula. – Ja poproszę  kawę Mokkę, a dla Simona Latte.
- Już się robi. – powiedział Raul i odszedł.
         W barze również podają różne rodzaje kaw, nie tylko alkohole.
- Czemu tak powiedziałeś ? – spytałam się Simona.
- Destiny mnie nienawidzi. Zrobi wszystko, żeby zniszczyć mi życie przez ten miesiąc. – westchnął.
- Musi się postarać, jeżeli nie chce opuszczać treningów przez najbliższe kilka miesięcy.
- Mam nadzieję. – mruknął.
         Raul przyniósł nam kawę.
- Macie dzieciaki.
- Dziękuję. – powiedziałam z uśmiechem i napiłam się łyka mojego ulubionego napoju. Rozejrzałam się po barze, było dość cicho i pusto. Oprócz mnie i Simona były jeszcze ze dwie osoby - Raul, czemu jest tak pusto ? – zapytałam.
         Raul popatrzył się na mnie. Teraz dopiero zauważyłam, że jest nieco nie w humorze.
- Ludzie przychodzą, bo są atrakcje. Nie ma zespołu, który mógłby zagrać, nikt nie chce na razie Wieczorka poetyckiego. – wzruszył ramionami.- Przez najbliższy miesiąc będzie pusto. – powiedział i poszedł na zaplecze.
         Nie wyobrażam sobie, by przez miesiąc było tu pusto. Było mi żal Raula. Mniej klientów, mniej zarobków, ale co ja mogę na to poradzić.
- Heather ? – spytał Simon z entuzjazmem.
- Tak ? – spytałam, odkładając szklankę z kawą.
- Mam wspaniały pomysł. Wiem, jak pomóc nam i Raulowi. – powiedział z wielkim uśmiechem.
- Jak ?  Namówić Raula na wieczory zabijania ‘popularnych’ ?
- Nie, mam może nie tak dobry pomysł jak twój, ale … - zamyślił się.
- Simon ! Powiedz wreszcie ! – niecierpliwiłam się już.
- Zagramy koncert.
- Koncert ? Jaki koncert ? O czym ty mówisz ? – nie mogłam go zrozumieć. Westchnął.
- Zagramy koncert, tutaj, z naszym zespołem. – powiedział Simon.
- Tutaj ? A jak nam to niby pomoże ? – spytałam zdziwiona.
- Raul potrzebuje atrakcji, będzie miał atrakcje, a my się rozerwiemy. Co ty na to ?
         Miałam zespół z Simonem, chłopakami i Rose. Nigdy nigdzie nie graliśmy, tylko u mnie w garażu. Graliśmy po to, żeby mieć frajdę.
- Możemy spróbować. –powiedziałam.
- Ej, Raul ! – krzyknął Simon. Usłyszeliśmy z zaplecza głośne ‘Hmm… ?’, a potem pojawił się Raul. – Mamy propozycje.
- Nie, nie sprzedam wam alkoholu. – powiedział żartem Raul i podszedł bliżej do nas. – Jaką propozycje ?
-  Mamy zespół… – zaczął Simon.- Potrzebujesz zespołu, więc jesteśmy.
- Musiałbym najpierw usłyszeć, jak gracie. A jaką macie nazwę ?
         1:0 dla Raula. Nie mamy nazwy. Graliśmy tylko dla frajdy i nie myśleliśmy o nazwie. Popatrzyłam się na Simona mając nadzieję, że coś wymyśli, ale on patrzył się na mnie wyczekująco.
- Drizzle. – wypaliłam szybko.
         Popatrzyli się na mnie zdziwieni.
- Mżawka ? – spytali jednocześnie.
- Tak, Mżawka. – odparłam niepewnie.
- Dobrze. Hmm… w takim razie muszę posłuchać, jak gracie. Może nawet jutro wieczorem zagracie. –powiedział Raul.
- Jasne.  –powiedziałam. Raul wrócił na zaplecze, a ja wypiłam kawę.
- Mżawka ? Seryjnie ?- spytał Simon.
- Trzeba było samemu wymyślić, a nie czekać na mnie. –odparłam
         Wyszliśmy z baru i szliśmy w stronę domu. Mieszkaliśmy niedaleko siebie, więc Simon odprowadził mnie.
- Może wejdziesz do środka ? –zapytałam.
- Muszę wracać do domu. Przekażesz reszcie z zespołu, że będziemy mieli koncert ?
- Jasne, to  na razie. – pocałowałam go w policzek i weszłam do domu.
         W środku było ciemno. Nie boję się ciemności, ale zwykle  są pozapalane światła.
- Wróciłam! – krzyknęłam.
         Nikt mi nie odpowiedział, więc uznałam, że jestem sama w domu.  Weszłam na drugie piętro, tam gdzie jest mój pokój. Nagle usłyszałam jakiś huk.
- Jest tu ktoś ? –spytałam.
         Usłyszałam muzykę, dochodzącą z pokoju mojego i Rose. Weszłam tam i zobaczyłam ją  leżącą na plecach i słuchającą muzyki. Usiadłam obok niej.
- Jutro zagramy koncert u Raula. – powiedziałam. Położyłam się koło niej i obie patrzyłyśmy się w sufit, na którym były namalowane gwiazdy.
- Wreszcie zrobię coś na co mam ochotę. – powiedziała wściekła. – Boże ile bym dała, by nie być w parze z Liamem.
- Taa… najlepszy przyjaciel Chrisa. – skrzywiłam się.-  Obydwoje są palantami.
- Tak, tylko, że Chris nie ma głupich żarcików. Liam gada jakieś teksty i myśli, że jest śmieszny. Już ja jestem śmieszniejsza od niego.
         Roześmiałam się.
  *
Dziś dzień w szkole upłynął szybko. Oczywiście, nie obeszło się bez oblania mnie sokiem, ale tak to było wszystko w porządku. Po szkole zagraliśmy Raulowi jedną z naszych coverów. Spodobało mu się i mieliśmy zagrać wieczorem. Poszłam do biblioteki pomagać cioci Lillian, a później miałam tam spotkać się z Chrisem.
         Miałam układać Książki na regałach, a one są bardzo duże. Wzięłam drabinę i spojrzałam na pierwszą książkę. Podeszłam do regału, gdzie powinna się znajdować i wspięłam się na górę. Musiałam ją położyć na najwyższej półce. Drabina była trochę za mała i musiałam wspiąć się na palce, by ją jakoś włożyć.
- Cześć. – upuściłam książkę, która wylądowała na podłodze. Popatrzyłam się na osobę, która się odezwała, Chris.
- Nikt ci nie mówił, że nie wolno straszyć osób stojących na drabinie ? – spytałam, a Chris podniósł książkę i wyciągnął ją w moją stronę.
- A nikt ci nie mówił, żebyś uważała, jak stoisz na drabinie ? – popatrzyłam się na niego. Wzięłam od niego książkę i wsadziłam na miejsce.
         Zeszłam z drabiny i podeszłam do wolnego stolika. Usiadłam przy nim, a  Chris poszedł za moim przykładem. Przez większość czasu ustalaliśmy, co zrobimy, jak i z kim przeprowadzimy wywiad.  Po pewnym czasie zerknęłam na godzinę. Szybko zaczęłam się pakować.
- Później resztę obgadamy. – powiedziałam szybko. – Muszę być u Raula za pół godziny, a na pewno się spóźnię.
- Może cię podwiozę ? – spytał.
         Spojrzałam się na niego, jak na dziwaka.
- Nie trzeba, dam sobie radę. – powiedziałam szybko i wstałam.
- Podwiozę cię. Akurat jadę w tamtą stronę. – powiedział wstając.
Zawahałam się, ale co złego może się stać ? Zgodziłam się.
         Dziwnie było tak siedzieć w samochodzie rozgrywającego. W dodatku ta cisza była strasznie krępująca.
- Umówiłaś się z kimś ? – spytał.
- W pewnym sensie…
          I na tym zakończyła się nasza rozmowa. Podjechaliśmy pod bar.
-Dzięki, ze mnie podwiozłeś. – powiedziałam i ruszyłam do baru.
- Heather ! Jesteś wreszcie. – powiedziała Rose, kiedy weszłam do środka, – Myśleliśmy, że nie przyjdziesz.
- Nie opuściłabym naszego pierwszego koncertu. – powiedziałam, uśmiechając się.
         Weszłam na scenę. Jordan usiadł za perkusją, ale w pierwszej piosence nie grał, Mike wziął gitarę, ale przeważnie gra na basie. Simon wziął gitarę. Ja stanęłam przed mikrofonem, a Rose tuż obok mnie przy drugim mikrofonie, uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- Witam wszystkich, jesteśmy Drizzle. To nasz pierwszy koncert i mamy nadzieję, że wam się spodoba. – powiedziałam uśmiechnięta.
         Pierwsza piosenka to była Evanescence – October. Zaczęli grać i zobaczyłam, że do baru wchodzi Chris. Od razu spojrzał się na mnie i było widać, że się zdziwił. Zaczęłam śpiewać. Nie chciałam, żeby mnie słyszał, nawet nie wiem dlaczego. Do mojego śpiewu doszła Rose i zrobiło mi się lepiej, wiedziałam,  że mogę na niej polegać. Spojrzałam na nią, zauważyła Chrisa. Wiem, co chciała mi powiedzieć, Nie zwracaj na niego uwagi albo Kciuki do góry, my siostry rozumiemy się bez słów.
          Zagraliśmy jeszcze kilka piosenek. Kiedy skończyliśmy były ogromne wiwaty, a nawet zagraliśmy bis. Kiedy zeszłam ze sceny podeszłam do baru i zamówiłam wodę mineralną.
- Masz wspaniały głos. – podszedł do mnie Chris. – Nie myślałem, że jesteś  taka niezła.
- Przyszedłeś tu, by sprawdzić z kim się UMÓWIŁAM, a później śmiać się ze mnie ? – spytałam.
- Właściwie… - zaczął. – Właściwie to zostawiłaś torebkę u mnie w samochodzie.
         Był miły… był naprawdę miły.
- Dziękuję - zmieszana wzięłam od niego torebkę.
- Emm..  Wiesz.. – przeczesał sobie włosy palcami. – Muszę już iść. – ruszył do wyjścia. – Fajny występ. – rzucił przez ramię, tuż przy wyjściu.
         Nagle jak na jeden gwizdek, cała nasza paczka, stanęła obok mnie, koło baru i wszyscy patrzyli się zdziwieni na drzwi, gdzie jeszcze kilka sekund temu stał Chris.
- Czego chciał ? – spytał Simon z wrogością.
- Przyniósł mi torebkę. – powiedziałam, nadal patrząc się zdziwiona na drzwi.
- A skąd on, do cholery, miał twoją torebkę ?! – wrzasnął wściekły.
- Omawialiśmy projekt, Simon, uspokój się. – powiedziałam spokojnie i odwróciłam się z powrotem do baru.
         Wszyscy sobie coś zamówili i poszliśmy zająć stolik. Jeszcze nie zdążyłam usiąść, kiedy Simon zaczął się dopytywać.
- Ale jakim cudem wiedział, że tu będziesz ? – wzruszyłam ramionami.
- Odwiózł mnie, a ja zostawiłam torebkę w jego samochodzie. – powiedziałam nadal spokojna. Potem dodałam :- niechcący.
         Wtedy wszyscy się roześmiali.
- Niechcący. – powtórzył Jordan. – już sobie wyobrażam, jak zostawiasz torebkę specjalnie.
- Wolałabym popełnić samobójstwo – mruknęłam.
         Wszyscy westchnęli. Był to ten moment, w którym każdy z nas pomyślał o swoich partnerach do projektu.
- Uch.. – Rose wyglądała na oburzoną. – Liam jest jakiś dziwny.
- Czemu ? – spytał się Mike, biorąc potężnego łyka  wody.
- Bo gdy jesteśmy razem, zachowuje się dziwnie przyjaźnie. – powiedziała niezadowolona Rose.
- I co w tym złego ? – spytała zdziwiona Eve. – Ja to mam przechlapane. Olivia jest tak głupia, że tylko siedzi i trajkocze przez telefon. Dziś ze wściekłości, że nic nie robi rzuciłam się na nią. – wzruszyła ramionami. – Potem była spokojna. Człowiek zaczyna myśleć, gdy straci trochę włosów. – każdy parsknął śmiechem.
- Ale Liam jest tak przyjazny, że aż wkurzający. – powiedziała  Rose zrozpaczonym głosem. – Ciągle się zastanawiam, czy to nie jakiś głupi żart. Ciągle opowiada jakieś głupie kawały, potem śmieje się wniebogłosy, a ja nie potrafię zrozumieć, co jest w tym śmiesznego.
- Przynajmniej nie rzuca w ciebie przedmiotami. –powiedziała spokojnie Melissa.
         Spojrzeliśmy się na nią zdziwieni. Dziś ubrała się zwyczajnie. Włosy związała w kucyka, założyła dżinsy, trampki i bluzkę z napisem ‘Drizzel’, którą sama sobie zrobiła.
- Michaelle rzucała w ciebie przedmiotami ? – spytałyśmy się razem z Rose, po czym uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- Hmm… Tak. – powiedziała, nadal spokojna. – Umówiłyśmy się u mnie. Coś jej potem odbiło i złapała poduszkę i rzuciła ją we mnie, a ja wolałam być bardziej pomysłowa i rzuciłam w nią lampą, oczywiście, potłukła się, a  Michaelle powyzywała mnie, rzuciła we mnie bardziej niebezpiecznymi rzeczami niż poduszka i wyszła.
         Wszyscy patrzyliśmy się na nią wielkimi oczami.
- Czyli.. – zaczął Jordan.
- Tak. Miałam straszny bałagan w pokoju. – powiedziała wzruszając ramionami. – Potem przysłała pieniądze za szkody. – powiedziała bez emocji.
- Dlatego lepiej nie umawiać się z nimi u siebie w domu. – powiedział Simon.
         Wszyscy siedzieliśmy w milczeniu. Każdy patrzył się na swoją szklankę z napojem.
- Jordan, a jak ty się dogadujesz z tym Jerry’m ?-zapytałam zaciekawiona.
- Normalnie. –wzrusza ramionami. – ustaliliśmy, że zrobimy ten projekt najszybciej, jak się da, a potem zapomnimy o wszystkim.
- Masz fajnie. – Jordan znów wzruszył ramionami. Ponownie zapadła cisza.- Dobra. Koniec tego. – powiedziałam stanowczo.
- Właśnie – pomogła mi Rose. – Nie będziemy się użalać. Idziemy do nas na film.
          Każdemu spodobała się propozycja Rose. Zerwaliśmy się z miejsc i ruszyliśmy do naszej ‘Villii’.   Uśmiechnęłyśmy się do siebie z Rose. Zastanawiałam się, jak to działa, bo właśnie zamierzałam zaprosić wszystkich na film.
 *
         Stałam przy swojej szafce i próbowałam w niej trochę ogarnąć. Zabrałam stare papiery do wyrzucenia. Nagle zauważyłam, jak korytarzem idzie Rose, cała mokra, od  mrożonego picia.
- Boże. – powiedziałam przerażona i podeszłam do Rose. – Co ci się stało ?
- Nie wi –wi-widać ? – zapytała  szczękając z zimna zębami. – Li – Li-Liam mni-nie obl-lał.
- Idiota. –mruknęłam pod nosem. – Szybko do łazienki. –powiedziałam, rozkazującym tonem, a ona zrobiła co jej każę.
         Szybko wyjęłam z szafki czyste ubranie, suszarkę,  jakiś ręcznik i poszłam pomóc Rose.

0 komentarze: