Współtworzę ;)
Kontakt
GG: 13093544
Twitter: @daisy_eyes
Polecam!
Liebsten Awards
Obserwatorzy
Translate
piątek, 29 listopada 2013
Rozdział 4
*
-
Drwalami ? Serio ? - zapytała Rose, próbując powstrzymać śmiech.
- Nie śmiej się ! - powiedziałam nadal wściekła. - Co mogłam wymyślić ? Za inspiracje miałam tylko drzewa.
- Nie śmiej się ! - powiedziałam nadal wściekła. - Co mogłam wymyślić ? Za inspiracje miałam tylko drzewa.
Siedziałam na łóżku Rose. Po
wcześniejszych wydarzeniach byłam
przerażona kolejnym spotkaniem z Chrisem.
-Myślałam,
że było tam też jezioro…
-
Nie pogrążaj mnie bardziej. – powiedziałam.
-
Mogłaś wymyślić Hm.. nazwisko Water, a… Hm… nasi rodzice są rybakami.-
powiedziała z uśmiechem.
-Pogrążasz
! – rzuciłam krótko i położyłam się na łóżku.
Wzięłam poduszkę i zakryłam nią sobie
twarz, próbując zabić wspomnienie ostatnich wydarzeń. Nie byłam pewna, co
myśleć o Chrisie. Z jednej strony był bardzo słodki… miły, zaprowadził mnie w
to przecudne miejsce, rozmawiał ze mną, przynajmniej czasami, jak z równym
sobie, jednak z drugiej strony przez 2 lata oblewał mnie mrożonym napojem, a o
moim istnieniu dowiedział się dopiero teraz. Do dziś nie wiedział nawet jak mam
na nazwisko… cóż… można powiedzieć, ze nadal nie wie.
Byłam ciekawa jak przebiega praca
innym.
-
A jak tam idzie praca u ciebie ? – zapytałam, unosząc trochę poduszkę.
-
Nijak. – odpowiedziała Rose. – powiedziałam Liamowi wprost, że ma głupie
teksty, a on powiedział, żebym się odwaliła, bo mnie nie da się zrozumieć i
wyszedł.
Spojrzałam się na nią. Miło było
wiedzieć, ze nie tylko mi jest ciężko współpracować ze swoim partnerem.
Ponownie zakryłam twarz poduszką.
-
Heather ? – zapytała Rose, po czym położyła się koło mnie.
-
Hmm ? – zapytałam przez poduszkę.
-
Co zrobisz, jak Chris dowie się, że to nie jest twoje prawdziwe nazwisko, a
prawdziwe brzmi Cortez ? – zapytała cicho.
Odłożyłam poduszkę na bok i popatrzyłam
się na nią.
-
Nawet nie chcę o tym myśleć. –szepnęłam.
*
-
Mamo ! Tato ! – krzyknęłam w górę schodów, stojąc przed drzwiami wejściowymi. –
Wychodzę do cioci Lilian !
-
Baw się dobrze ! – odkrzyknęła mama, a ja wyszłam z domu.
Założyłam słuchawki do uszu, puszczając
muzykę.
-
A więc to tu mieszkasz. – powiedział Chris, przyglądając się mojemu domowi.
Szybko wyjęłam słuchawki z uszu i
popatrzyłam się na niego zszokowana. Opierał się o swój samochód na ulicy,
przed moim domem. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale nic się z nich nie
wydobyło.
-
Spodziewałem się mniej eleganckiego domu. – powiedział marszcząc brwi.
Potrząsnęłam głową i wydobyłam wreszcie
z siebie głos.
-
Co ty tu robisz ? – zapytałam wściekła, próbując nie krzyczeć. Podeszłam do
niego i czekałam na odpowiedź.
-
Nie widać ? – zapytał, patrząc się na mnie. – Przyjechałem po ciebie.
-
Byliśmy umówieni w bibliotece. – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-
Chciałem się dowiedzieć, gdzie mieszkasz. – powiedział wzruszając ramionami.
-
Śledzisz mnie ?- zapytałam oburzona.
-
Może. –powiedział i uśmiechnął się zniewalająco. – Twoi rodzice w domu ? Może
zrobimy teraz z nimi wywiad ? – ruszył w stronę drzwi wejściowych.
-
Nie ! – krzyknęłam i podbiegłam do niego. Złapałam go za ramię i odwrócił się
tuż przed wejściem. – Są zajęci. Lepiej jedźmy do biblioteki.
-
Ale chciałem…
-
Kolega Heather. Jak miło. – powiedziała moja mama, która stała już w otwartych
drzwiach. – Czemu nie zaprosisz swojego kolegi do środka, Heather ?
-
Właśnie, Heather, czemu… - zaczął z triumfującym uśmiechem, ale, gdy zobaczył
moją mamę, zamarł.
Mama, jak zwykle, miała na sobie piękny
strój, sukienkę do kolan. Była elegancka, kremowa, idealnie podkreślała jej
ciało modelki. Jej brązowe włosy opadały falami na ramiona. Wprost zniewalała
swoim wyglądem.
Chris już nie kontaktował. Patrzył się
na moją mamę z otwartą buzią. Westchnęłam.
-
Znów to samo, mamo. – powiedziałam do niej znudzona, za każdym razem było tak
samo.
-
To nie moja wina. – wzruszyła ramionami. – Zaproś go do środka, niech trochę
ochłonie.
-
Jasne. – mruknęłam, złapałam Chrisa za łokieć i pociągnęłam w stronę salonu.
Mama poszła do kuchni, by dać Chrisowi
czas na ułożenie sobie wszystkiego w myślach. Posadziłam go w fotelu.
-
Chris ? – kucnęłam przed nim zmartwiona. Nie odpowiedział mi. - Nie bądź taki niekontaktowany – powiedziałam.
– Jesteś wtedy nieatrakcyjny.
Nagle spojrzał się na mnie ze swoim
cudownym uśmiechem.
-
Uważasz, że jestem atrakcyjny ? –
zapytał kpiąco.
-
Z każdym dniem coraz mniej. – powiedziałam z uśmiechem i pacnęłam go w ramię.
-
Drwalami ? Serio ? – zapytał parskając śmiechem.
Przewróciłam oczami.
-
Daj już spokój. Przynajmniej uwierzyłeś.
-
Uwierzyłem ? – roześmiał się – dobre sobie.
-
Nie udawaj. – powiedziałam spokojnie i z uśmiechem. – Wiem, że uwierzyłeś.
-
O ! – zawołała uradowana mama, wchodząc do salonu. – Widzę, że twój kolega
odzyskał świadomość. Chyba najszybciej ze wszystkich.
-
Tak. – powiedziałam zmieszana. – Mamo, to jest…
-
Chris.- powiedział, wstając i wyciągając rękę.
-
Miło mi cię poznać, Chris – odpowiedziała mama i uścisnęła jego dłoń. – Jestem Danielle Cortez.
-
Nowy przyjaciel ? – zapytał tata wchodząc do pokoju. – Jak miło.
Przewróciłam oczami.
-
Jestem Chris. – przedstawił się znów.
-
Miło mi ciebie poznać. – powiedział tata i uścisnął rękę Chrisa. – jestem
Charles Cortez. – uśmiechnął się swoim aktorskim uśmiechem znanym na całym
świecie. – Jesteś chłopakiem naszej córki ? – zapytał prosto z mostu.
Otworzyłam szeroko oczy i od razu
odpowiedziałam razem z Chrisem.
-
Nie !
-
Robimy razem projekt do szkoły. – powiedziałam szybko.
-
W porządku. – odpowiedział tata. – W takim razie róbcie, co musicie.
-
Chris, może zostaniesz na kolacji ? -
zapytała mama.
-
Nie. – szybko zareagowałam. – Chris musi…
-
Z przyjemnością. – powiedział i spojrzał
się na mnie z uśmiechem zwycięzcy.
Pokazałam mu język. To będzie dłuuuga
kolacja…
*
Siedziałam na łóżku z porozrzucanymi
papierami. Zbierałam wszystko co zrobiliśmy z Chrisem, na projekt, który miał
się już odbyć jutro.
-Heather
? – odezwała się nagle Rose, która siedziała na swoim łóżku i wpatrywała się w
sufit.
-
Tak ? – zapytałam, nie odrywając wzroku od kartek.
-
Co byś zrobiła, gdybym ci powiedziała, że się zakochałam ? – zapytała nagle.
-
Zakochałaś się ? – zapytałam zdziwiona i spojrzałam się na nią, odkładając
papiery.
Nie odezwała się. Patrzyła się nadal w
sufit. Zerwałam się ze swojego łóżka i wskoczyłam na jej.
-
Kto to ? – zapytałam zaciekawiona i uradowana.
-
Ktoś, o kim nigdy bym nie pomyślała. – odpowiedziała tajemniczo.
Zastanowiłam się. W kim mogła się
zakochać ? O kim nigdy by nie pomyślała ?
-
W Simonie ? – zapytałam przerażona.
-
Nie, no coś ty. – powiedziała Rose.
-
To dobrze. – mruknęłam.
-
On kręci z Melissą.
Spojrzałam się na nią zaciekawiona, nie
wiedziałam o tym. Uznałam, ze potem ją zapytam.
-
W Jordanie ?
-
Nie. – odpowiedziała szybko. – On jest jakiś dziwny.
-
To w kim ? – zapytałam nadal ciekawa.
Spodziewałam się wszystkiego, ale nie
tego.
-
W Liamie. – powiedziała rozmarzona.
Zesztywniałam. Jak mogła zakochać się w
Liamie ? Przecież on ją oblewał mrożonym napojem, nie wiedział o jej istnieniu.
-
Wiem, co możesz sobie teraz myśleć. – powiedziała cicho. – Liam powiedział mi,
że gadał te głupie teksty, tylko dlatego, że się przy mnie krępował. On jest
naprawdę słodki.
Nie odezwałam się, patrzyłam się na nią
niedowierzająco.
-
Na początku wprost go nienawidziłam. – kontynuowała. – Ale z czasem, gdy
spędziliśmy ze sobą więcej czasu i poznaliśmy się, zakwitło między nami
przedziwne uczucie. Lubiłam, -wzruszyła ramionami – Lubię z nim przebywać.
Heather… - spojrzała się na mnie swoimi dużymi błękitnymi oczami. – wszystko
tak nagle się zmieniło. On potrafi mi poprawić humor, umie ze mną rozmawiać,
jak nikt inny. Powiedział, że mnie kocha.
Zamknęłam oczy. To było dziwne słuchać, jak Rose mówi o
swoich uczuciach, ona wolała o nich nie rozmawiać. Nie lubiła mówić co czuje.
-
Heather ? – zapytała zatroskana.
Otworzyłam oczy.
-
Cieszę się razem z tobą. – powiedziałam, ale bez uśmiechu. Jakimś dziwnym
sposobem słuchając Rose, pomyślałam o
sobie.
*
Siedziałam
znudzona na lekcji z panem Johnsonem. Tego dnia wszyscy oddali swoje projekty.
Pan Johnson zaczął sprawdzać niektóre, a w sali panowała kompletna cisza, co
mnie nie dziwiło, bo nadal siedzieliśmy w mieszanych parach. Nagle Chris
przesunął w moją stronę kartkę, na której coś napisał. Odczytałam to.
Tylko nie usypiaj, nie wytrzymam tu
sam.
Uśmiechnęłam się. Nabazgrałam na kartce
odpowiedź.
Próbuję,
ale ta cisza jest przytłaczająca. Obudź mnie, gdybym usnęła.
A co ? – odpisał. –Chrapiesz
?
Możliwe.
Uśmiechnęłam się. Chris potrafił mnie
rozśmieszyć. Zastanowiłam się nad słowami Rose. Czy mi też mogłoby się to
przytrafić ? Czy to możliwe, żebym zakochała się w najpopularniejszym chłopaku
w szkole ? A nawet gdyby, to nie ma znaczenia, zapomni o mnie zaraz po
projekcie.
Znów dostałam karteczkę.
Nieźle razem wyglądają, nie uważasz ?
Wiedziałam kogo miał na myśli. Spojrzałam się
w stronę ławki, gdzie siedziała Rose z Liamem. Zauważyłam, jak pod ławką
trzymają się za ręce. Liam uśmiechał się radośnie do Rose, a ona zarumieniona
spoglądała na ławkę, lekko uśmiechając się zawstydzona.
Tak, ale dla mnie nadal to dziwne.
Dla mnie to normalne. Myślę, że tak
właśnie powinno być. Każdy powinien być z osobą, którą naprawdę kocha.
Po tych słowach spojrzałam się na Chrisa, on
też się na mnie patrzył. To było jak porażenie prądem. Wydawało mi się, że
wszyscy wokół zniknęli, byłam tylko ja i Chris. Może się myliłam ? Może on
jednak coś do mnie czuje ?
-
Heather. Chris. – odezwał się nagle nauczyciel, spojrzałam się zdziwiona na
niego. – Dostajecie 4 z projektu.
-
Jak to ? – odezwał się zbuntowany Chris. – przecież to jest wspaniale zrobione
! Dużo pracowaliśmy nad tym.
-
Chris. – odpowiedział spokojnie pan Johnson. – Opisaliście bardziej co się
dzieje w szkole i co inni o tym myślą.
Waszych przemyśleń nie ma. A 4 to jest bardzo dobra ocena, a jeżeli będziesz
się ze mną kłócił to z chęcią obniżę waszą ocenę o jeden stopień.
Chris już nie odpowiedział, w tym
czasie rozległ się dzwonek i wszyscy zbierali się do wyjścia. Wpakowałam
książki do torby i zarzuciłam ją na ramię.
-
Heather ? – odwróciłam się w stronę Chrisa. – Wygląda na to, że to koniec
naszej współpracy.
-
Tak. – powiedziałam zmieszana. – Przynajmniej nie będziesz musiał już chodzić
do biblioteki. – Zaśmiałam się zdenerwowana.
-
Tak. – odpowiedział Chris i nastąpiła cisza.
Czułam się jakoś dziwnie, tak stojąc
ciągle w sali, więc pożegnałam się z Chrisem krótkim „cześć” i wyszłam z
sali. Kierowałam się w stronę mojej
szafki. Na korytarzu Chris znów mnie zatrzymał.
-Em…
- zaczął nieśmiało. – Chciałem się tylko zapytać, czy idziesz na bal ?
Bal, jedyny taki dzień w szkole, w
którym nie ma podziału na popularnych i luzerów. W ten dzień każdy zajmuje się
sobą. Jest to wytchnienie od codzienności, niezapomniana zabawa. Nie mogłam uwierzyć, że Chris pytał się
mnie czy idę. Może jednak przez cały czas myliłam się co do niego. Może jednak
on nie jest tym złym.
-Tak.
– odpowiedziałam z uśmiechem.
-
Super. – powiedział i jakby stracił humor. – Em… W takim razie Em… miłej zabawy.
Gdy to powiedział szybko ruszył dalej
korytarzem. Patrzyłam zdziwiona, jak odchodzi. Odwróciłam się, za mną stała
Olivia, patrząc złowrogo na mnie. Myliłam
się. Jednak Chris jest ciągle ten sam i chodzi z Olivią. Nie mogłam pojąć jakim
cudem miałam nadzieję, ze coś do mnie czuje. To była przesada. Przecież to
Chris ! Musiałam się z tego wyleczyć.
*
Cała nasza paczka zebrała się w knajpie
u Raula. Tego dnia odbywał się nasz kolejny koncert. Rose zaczęła śpiewać. Do
knajpy wszedł Liam, gdy zerknęłam na Rose była uradowana jego widokiem. Jej
głos rozbrzmiewał z głośników. Liam zahipnotyzowany nie odrywał wzroku od Rose.
W końcu dołączyłam się do jej śpiewu.
Po jakimś czasie zakończyliśmy grać.
Każdy zmówił sobie coś do jedzenia i
usiedliśmy przy stoliku wraz z Liamem. Wszyscy, przy stole, milczeli skrępowani
i dziubali w swoim jedzeniu, z wyjątkiem
Rose. Moja siostra zajadała się w najlepsze, od zawsze lubiła jeść, mimo tego
nie tyła, co dawało same plusy.
-
Więc, Liam – zaczęłam, próbując przerwać ciszę. – Jak tam udał wam się projekt ?
-
Dobrze. – odpowiedział Liam i znów nastąpiła krępująca cisza.
Rose w końcu ją przerwała.
-
Będziesz to jadł ? – zapytała, wskazując na porcje frytek Liama, a on zmarszczył
brwi.
-
Nie…- odpowiedział z wahaniem, po czym popchnął frytki w stronę Rose.
Znów dorwała się do jedzenia. Wcinała,
jakby od lat nic nie miała w ustach.
Nagle odezwał się głos.
-
Mogę się dosiąść ?
Wszyscy odwrócili wzrok w kierunku, z
którego dochodził. Był to Chris. Stał uśmiechnięty, trzymając ręce w
kieszeniach.
-
O, stary. – powiedział Liam i przesunął się, by zrobić mu miejsce. – Jednak
przyszedłeś.
-
Nie mogłem opuścić koncertu. – powiedział z uśmiechem i zerknął na mnie.
-
Już po koncercie, gdybyś nie wiedział. – powiedział Simon z wrogością.
-
Wiem. – odpowiedział spokojnie. – Bo byłem na nim.
Zerknęłam na Chrisa. Kiedy usłyszałam,
że Chris był na koncercie i słyszał mnie
zawstydziłam się. Nie wierzę, ze byłam na tyle głupia, by się w nim zakochać.
Patrzyliśmy się na siebie, co często się ostatnio zdarzało. Czy to może coś
znaczyć ?
-
To ty jesteś tym chłopakiem, co oblał mnie mrożonym napojem w pierwszy dzień
szkoły, prawda ? – odezwała się Melissa głosem wyzbytym z emocji. Tego dnia
była gotykiem.
-
Em… Możliwe. – odparł zakłopotany Chris. – Ale nie wydaje mi się, żebym
kiedykolwiek cię widział.
-
Może to dlatego, ze ona ciągle wygląda inaczej. – podsunęła Eve, wzruszając
ramionami.
Nastąpiła cisza, która była bardzo
krępująca. Modliłam się, by ktoś ja przerwał i udało się.
-
Czy to prawda, ze zostaniesz razem z Olivią, królem i królową 3 raz z rzędu ? –
zapytał Mike bez zaciekawienia, tylko by nawiązać rozmowę.
Jakimś cudem, gdy usłyszałam, że Chris i Olivia mają być królem
i królową, zrobiło mi się niedobrze. Nie
mogłam wytrzymać na samo „Chris i Olivia”.
-
Możliwe. – odpowiedział Chris ze śmiechem.
Wstałam, a wszyscy spojrzeli się na
mnie zdziwieni.
-Przepraszam
– powiedziałam, nie patrząc się na żadnego z nich. – Chyba już pójdę do domu,
nie najlepiej się czuję. – i nie czekając na reakcje pozostałych, wyszłam z
knajpy.
Nie przemyślałam tego dobrze. Do mojego
domu było stąd daleko, a kolejny bus był za ok. 10 minut. Musiałam poczekać.
-
Heather ! – odwróciłam się, w moją stronę biegł Chris. Nie zwracałam na niego
uwagi i szłam dalej. – Heather ! Stój !
-
Daj mi spokój ! – odkrzyknęłam wkurzona.
-
Heather, co jest ? – zapytał zatroskany.
-
Nic się nie stało. Idę do domu. – powiedziałam twardo i szłam dalej, ale nagle
Chris zagrodził mi drogę.
-
Podwiozę cię. – powiedział zachęcająco.
-
Dzięki, nie trzeba. – ruszyłam dalej, a on szedł tyłem, nadal stojąc przede
mną. Unikałam jego wzroku, nie chciałam by mnie rozczytał.
-
Heather…
-
Chris ! – krzyknęłam na niego. – Daj sobie spokój. Projekty się skończyły, nie
musisz być już dla mnie miły. Czemu po
prostu mnie nie olejesz, jak inni ?
Nie odpowiedział. Spojrzałam się na
niego. W jego oczach widziałam niezdecydowanie, a właśnie tego bałam się
zobaczyć.
-
Podwiozę cię. – powiedział cicho, ze smutkiem. – Nalegam.
-
Nie trzeba. – powiedziałam i przeszłam obok niego, uderzając go ramieniem.
*
-Powiedz mi – zaczęłam. – czemu to
akurat ty przyszedłeś ze mną wybierać sukienkę na bal ? – zapytałam, stojąc w
przymierzalni i wciskając na siebie jakąś kieckę.
-
Dlatego, że nikt inny nie miał czasu. – odpowiedział Simon, siedząc w fotelu
przed przymierzalnią i przewracając kartki w gazecie. – Melissa powiedziała, że
ma w swojej OGROMNEJ garderobie sukienkę,
Eve pojechała z mamą gdzieś dalej na zakupy, a Rose…
-
Poszła z Liamem. – dokończyłam za niego i wyszłam z przymierzalni, by pokazać
się Simonowi w obleśniej żółtej sukience.
Simon pokręcił przecząco głową i powrócił
do tematu, a ja znów wróciłam do przymierzalni.
-
Dlatego jestem z tobą – powiedział Simon. – Jestem twoim najlepszym
przyjacielem.
-
Który jedyny miał czas. – powiedziałam zirytowana.
-
Dla ciebie zawsze.
Znów wyszłam z przebieralni. Tym razem
miałam na sobie błękitną sukienkę, pełną falbanek i różnych dodatków. Była
okropna. Simon z przerażenia zasłonił oczy.
-
To jakaś masakra ! – wykrzyknęłam wkurzona. -
Przymierzam chyba już setną sukienkę ! Nic chyba nie znajdę. –
powiedziałam zrezygnowana i usiadłam w fotelu obok Simona.
-
No coś ty – powiedział. – To nie jest setna sukienka, gdzieś dopiero…
dwudziesta.
Zmiażdżyłam go wzrokiem.
-
Nie pomagasz. – powiedziałam wkurzona.
-
Dobra, Heather – powiedział Simon wstając. – Idę się rozejrzeć, a ty zdejmij to
paskudztwo, zaraz ci coś przyniosę.
Siłowałam się z sukienką, kiedy Simon
wrócił z poszukiwań. Górą podał mi fioletową sukienkę, była prześliczna.
Założyłam ją. Idealnie się układała, właśnie o taką sukienkę mi chodziło. Simon
wie, co lubię. Sukienka była trochę ponad kolana, wygodna oraz idealnie
pasująca do mojej osobowości. Była na cieniutkich ramiączkach, a dekolt nie był
zbyt duży.
-
Simon… - powiedziałam wzruszona, a on wszedł do przymierzalni, by mnie
zobaczyć.
Kiedy mnie ujrzał otworzył usta ze
zdziwienia.
-
Wyglądasz… - zaciął się. – Wyglądasz pięknie.
-
I tak się czuję – powiedziałam z uśmiechem.
-
W takim razie bierzemy – uśmiechnął się szeroko.
-
Dziękuję – przytuliłam się do niego. – Cieszę się, że to ty ze mną przyszedłeś.
-
Sukienka będzie idealnie pasować do naszego tegorocznego transportu –
powiedział Simon z tajemniczym
uśmiechem.
-
Czyli ? – zapytałam zdziwiona i odsunęłam się od niego.
-
Limuzyna – powiedział radośnie Simon.
-
Serio ? – zapytałam niedowierzając.
-
Tak. – odpowiedział dumnie – Całą paczką pojedziemy.
-
I z Liamem – dodałam.
-
I z Liamem – potwierdził Simon.
____________________________________________________
Podoba się ? Skomentuj ! :D
piątek, 22 listopada 2013
Rozdział 3
*
Jeszcze trochę, jeszcze trochę.
Mówiłam pod nosem, stojąc na drabinie. Wspinałam się na
palcach, by włożyć pomiędzy książki grube i ciężkie tomisko.
- Cześć. – znów to samo, ale nie byłam na to przygotowana i ze
strachu aż podskoczyłam.
Niestety, moje stopy ześlizgnęły
się ze szczebla i runęłam w dół. Zamknęłam oczy, czekałam tylko na twarde
lądowanie, nawet nie krzyczałam. Zamiast poczuć pod sobą zimny dotyk podłogi,
poczułam otaczające mnie silne ramiona. Zdziwiona otworzyłam oczy i zobaczyłam
niebieskie oczy Chrisa. Trzymał mnie mocno w ramionach.
- Nic ci nie jest ? – spytał oszołomiony.
- Nie. – powiedziałam wciąż patrząc się w jego oczy. – Dzięki.
Chris odstawił mnie na podłogę.
- Mówiłem, żebyś uważała, gdy stoisz na drabinie. – powiedział
z żartem Chris.
Zmrużyłam oczy. Chris lekko się uśmiechał.
- Mówiłam, żebyś nie
straszył ludzi, gdy stoją na drabinie. – powiedziałam bez cienia uśmiechu i ruszyłam do stolika.
- Masz rację. – powiedział Chris, aż zdziwiona się odwróciłam.
– Mówiłaś. Przepraszam. – mówiąc to zrobił ukłon, który, nie wiedzieć czemu,
doprowadził mnie do śmiechu.
Kiedy spojrzał
się na mnie próbowałam ukryć uśmiech, ale nie potrafiłam. Widząc, że się
śmieję, Chris uśmiechnął się szeroko. Pokręciłam głową z rozbawieniem i
usiadłam przy stoliku.
- Zawsze, jak tu jestem, a to już mój drugi raz tutaj, widzę
cię, jak wspinasz się na drabinę i odstawiasz książki na półki. To twoja praca
? – zapytał Chris siadając przy stoliku.
- Hmm… Można to tak nazwać. – powiedziałam, ale już bez
uśmiechu. – Ale nie wiem co to ma wspólnego z naszym projektem. – próbowałam zmienić
temat, bo nie chciałam rozmawiać o sobie. Wzięłam papiery do rąk i wpatrywałam
się w nie, dając mu do zrozumienia, że nie chcę gadać o takich sprawach.
- Jak to ‘Można to tak nazwać’ ? – spytał ignorując moją
wcześniejszą wypowiedź. – To pracujesz tu , czy nie ?
Wkurzona odłożyłam papiery na stół i patrzyłam na niego.
- Słuchaj – powiedziałam pewnie. – Nie chcę rozmawiać o sobie,
ale jeśli już musisz wiedzieć to ja tu tylko pomagam.
- Pomagasz… - powiedział z zamyśleniem. – czyli nie dostajesz za to
kasy ?
- Boże, Chris. – powiedziałam wkurzona. – Nie, nie dostaję
kasy. Nie potrzebna mi. A teraz przestań
gadać i zajmij się projektem.
- Dobra. – powiedział też trochę wkurzony. – Chciałem tylko
wiedzieć.
-Po co ?! – krzyknęłam. – Po co chcesz wiedzieć ? Żeby
powiedzieć w szkole wszystkim, a potem się ze mnie śmiać, co ?!
- Nie wiedziałem, że tak o mnie myślisz. – warknął Chris.
- A jak mam o tobie, do cholery, myśleć ?! – wrzeszczałam
wściekła. – Jesteś dumnym, zakochanym w sobie, głupkowatym palantem, który
myśli, że jest najlepszy i może robić co chce. Nie obchodzą cię inni, robisz
tylko wszystko dla siebie.
- Nie możesz mnie oceniać, skoro mnie nie znasz - powiedział Chris przez zaciśnięte zęby.
- Oblewasz mnie mrożonym napojem odkąd przyszłam do szkoły. –
powiedziałam nadal wściekła. – Więc, uwierz mi, mogłam już wystawić sobie o
tobie opinie.
Patrzyliśmy się
na siebie, ciężko dysząc z wściekłości. Już nie siedzieliśmy. Staliśmy po
przeciwnych stronach stolika i piorunowaliśmy się wzrokiem.
- Co to za krzyki ? –
zapytała Lilian.
- Ciociu, to nic takiego. – powiedziałam szybko przenosząc
wzrok na nią. – przepraszamy.
- W porządku. –powiedziała uradowana Lilian. – To jest twój
partner od projektu, prawda ? –zapytała spoglądając na Chrisa.
- Tak. – odpowiedział za mnie Chris. – Jestem..
- Wiem, jak masz na imię. – przerwała mu. – Jestem Lilian.
Podali sobie
ręce.
- Pani jest ciocią Heather ? – zapytał z ciekawości, a Lilian
uśmiechnęła się wesoło.
- Nie, przynajmniej nie biologiczną.
Chris wyglądał na zmieszanego, jakby do końca
nie zrozumiał co ona powiedziała.
- No.. cóż. Nie będę wam przeszkadzać, dzieciaki. –powiedziała
śpiewnie Lilian. – Powodzenia przy projekcie.
I wyszła. A ja
bez słowa usiadłam z powrotem przy stoliku i zajęłam się projektem.
*
Dwa dni potem,
szłam do biblioteki na spotkanie z Chrisem. Od poprzedniego spotkania relacje
między nami były jeszcze bardziej napięte. Kiedy już zamierzałam wejść do środka,
podjechał samochód i zatrzymał się przed wejściem. Przez okno wyglądał Chris.
- Wsiadaj. – powiedział na powitanie.
Zignorowałam
jego rozkaz i nadal stałam na chodniku.
- Nie jesteś aby za wcześnie ? –zapytałam oburzona jego
zachowaniem.
- Tak, ale to dlatego, że ty wcześniej chodzisz, a ja chciałem
cię złapać. – powiedział swobodnie. – A teraz wsiadaj.
- Myślisz, że będę na twoje rozkazy, tak jak wszyscy ? Nie
jestem twoim sługą. – powiedziałam oschle.
- Czy zechciałabyś wsiąść do mojego samochodu ? – zapytał
Chris z uśmiechem.
Zmrużyłam oczy.
- Powiedz mi najpierw, po co mam wsiadać ? - zapytałam podejrzliwie.
- Po to, by usiąść. Dziś ja ustalam, gdzie będziemy robić
projekt. –powiedział, nadal się uśmiechając. – Więc, proszę, wsiadaj. Nie
będziesz tego żałować.
Było w
jego spojrzeniu coś takiego, że wsiadłam.
*
- Dokąd jedziemy ? –zapytałam, patrząc przez okno.
- Zobaczysz. –powiedział tajemniczo Chris, od czego ciarki
mnie przeszły.
- Nie zabierasz mnie gdzieś w krzaki, by mnie zgwałcić, prawda
? –zapytałam żartem, a Chris parsknął śmiechem.
- Już słyszałem, jak mówiłaś, jaki jestem podły, ale psychopatą
nie jestem. –powiedział z uśmiechem.
- Możesz nie być psychopatą, ale to nie wyklucza, że nie
jesteś gwałcicielem. –powiedziałam z uśmiechem, a napięcie między nami jakoś
dziwnie rozpłynęło się.
- Tym też nie jestem. –powiedział z szerokim uśmiechem,
patrząc się na jezdnie.
Wyglądałam przez
okno, za którym migały zielone drzewa. Zauważyłam sarenkę, która wyskoczyła z
lasu i przebiegła przez ulicę. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie Chris mnie
zabiera.
- Powiesz mi, gdzie
mnie zabierasz ? – zapytałam zaciekawiona.
- Zaraz zobaczysz. – powiedział ze swoim seksowym uśmiechem. –
Już niedaleko.
Sama nie wiem,
czemu ten uśmiech wydał mi się seksowny. Ale, kiedy się mu przyglądałam,
musiałam przyznać, że jest nieziemsko przystojny. Nic dziwnego, że każda
dziewczyna za nim latała. Zastanawiałam się, czemu akurat teraz naszło mnie na
ocenianie wyglądu Chrisa. On zerknął przelotnie na mnie, a na jego ustach
zagościł uśmiech. Zauważył, że mu się przyglądałam, więc szybko odwróciłam
wzrok z powrotem patrząc się na las.
Kiedy już
myślałam, że nie wytrzymam tego ciągłego siedzenia, samochód zatrzymał się.
- No, jesteśmy na miejscu. – powiedział Chris wysiadając.
Zdziwiona
poszłam za jego przykładem, a kiedy już zamykałam drzwi samochodu, byłam pod
wrażeniem. Z ust wyrwało mi się ‘Wow..’, a potem poczułam na sobie spojrzenie
Chrisa. Gdy na niego zerknęłam uśmiechał się.
- Co o tym sądzisz ?- zapytał.
Znów się
rozejrzałam. Byliśmy na polanie, z jednej strony otoczonej drzewami, a z
drugiej skalistymi wzniesieniami. Na środku polany znajdowało się jezioro, z
którego wychodziły strumyki. Ze skał
spływał wodospad, który wydawał przyjemny szum wody. Byłam zaczarowana tym
miejscem.
- Nie da się tego opisać. – powiedziałam z szerokim uśmiechem.
– Dlatego znów powiem tylko Wow…
- Wiedziałem, że będzie ci się tu podobać. – powiedział i
podszedł do samochodu, po chwili wrócił
do mnie z kocem i koszykiem
Spojrzałam się
na niego zdziwiona.
- Piknik ? – Zapytałam unosząc brwi.
- Tak. – odpowiedział z uśmiechem. Poszedł znaleźć miejsce, by
rozłożyć koc.
Zdziwiona
usiadłam na kocu, a Chris wyjął z koszyka dwie papierowe kubki z logo sklepu,
który sprzedaje mrożone napoje. Przerażona zamknęłam oczy, czekając na zimny
napój, lądujący na mojej skórze.
Czekałam, ale nic się nie wydarzyło. Pomału otworzyłam oczy. Przede mną
siedział Chris z wyciągniętą ręką, z kubkiem napoju. Patrzył się na mnie z rozbawieniem.
- No weź. – powiedział z uśmiechem i wyciągnął rękę jeszcze
bliżej mnie.
Nadal przerażona
wyciągnęłam pomału rękę, ale nie wzięłam napoju. Zastanawiałam się, czy to nie
jakiś podstęp. Chris westchnął, ale
uśmiech z jego twarzy nie zniknął. Odstawił swój kubek na bok i przybliżył się
do mnie, a ja przerażona cofnęłam się do tyłu. Chris złapał mnie za rękę i
włożył w dłoń kubek. Nie puścił mnie. Nadal trzymał mnie mocno za nadgarstek,
jakbym mogła upuścić kubek. Patrzyliśmy się sobie w oczy. Chris uśmiechnął się.
- Myślałaś, że tylko oblewamy nimi luzerów ? – kiwnął głową w
stronę kubka. - To jest też jeden z
naszych ulubionych napojów.
Wyrwałam rękę z
jego uścisku, wylewając trochę napoju na swoją bluzkę.
- Cholera. – mruknęłam zrywając się na równe nogi, a Chris
zaczął się śmiać.
Spojrzałam się na niego wściekłym spojrzeniem,
ale on dalej śmiał się wniebogłosy.
- A mówiłaś, że to my was oblewamy. – powiedział ze śmiechem.
- Coś za coś. – mruknęłam i wylałam na niego resztę napoju.
- Ej ! – krzyknął zrywając się na nogi, a tym razem to ja się
śmiałam. – Boże, ale to zimne. – powiedział i złapał w ręce swój kubek.
Podniosłam ręce
do góry w obronnym geście.
- To by było nie fair. – powiedziałam. – Ty mnie ciągle
oblewasz.
Zmrużył oczy.
Przyglądał mi się, jakby oceniał, czy jestem tego warta.
- Zgoda – powiedział w końcu i usiadł z powrotem na kocu.
Poszłam za jego przykładem.
- No, bierzmy się do roboty. – powiedziałam, nadal uśmiechając
się z mojego zwycięstwa. Wyjęłam papiery i zaczęłam dalej pracować nad
projektem.
Po pewnym czasie
wydawało mi się, że Chris mi się przygląda. Spojrzałam na niego, nadal się we
mnie wpatrywał. Odgarnęłam kosmyk włosa za ucho.
- Co jest ? – zapytałam z uśmiechem.
- Nic. – odpowiedział również z uśmiechem. – Zastanawiałem
się, czy nie moglibyśmy zrobić sobie przerwy i pójść wykąpać się w jeziorze.
Spojrzałam się
na niego, zastanawiając się, czy mówi serio.
- Nie mam stroju kąpielowego. – powiedziałam, mając nadzieję,
że to wszystko załatwi.
- Nigdy nie kąpałaś się nago ? – spytał z zachęcającym
uśmiechem.
Spojrzałam się na niego
zszokowana. Czy on mógł mi naprawdę
proponować kąpiel nago ?
- Dobra. – powiedział, gdy już miałam znów powrócić do
notatek. – A może przejdziemy się po prostu ten kawałek nad jezioro ?
Zastanowiłam się
nad jego propozycją. Była bardziej bezpieczniejsza. Zgodziłam się. Szliśmy w
milczeniu, ale nie przeszkadzało mi to. Mogłam rozejrzeć się po tym pięknym
miejscu. Kiedy już byliśmy nad jeziorem powiedziałam:
- Ale tu pięknie.
- Jak podejdziesz bliżej jeziora, zobaczysz grotę za
wodospadem. – powiedział Chris, a ja posłuchałam i stanęłam na brzegu jeziora.
- Gdzie ? – spytałam przyglądając się wodospadowi.
- Tam. – szepnął Chris do mojego ucha i wskazał palcem. Czułam
jego oddech na moim ramieniu. Przeszły
mnie dreszcze, na myśl, ze on znajduje się tak blisko mnie.
Próbowałam nie
zwracać uwagi na jego bliskość i przyglądałam się wodospadowi, ale nadal nie mogłam dojrzeć groty.
-Chris, nic tam nie widzę. – powiedziałam zrezygnowana.
Nic nie
odpowiedział. Zamiast tego poczułam, jak mnie podnosi. Zanim zdążyłam coś powiedzieć lub zrobić,
wylądowałam w wodzie. Szybko wypłynęłam
na powierzchnie.
- Chris ! – krzyknęłam wkurzona i znów znalazłam się pod wodą.
Machałam rozpaczliwie rękami i znów znalazłam się na chwilę nad wodą. Chris
śmiał się wniebogłosy. – Nie umiem pływać, głupku ! – krzyknęłam i znów
poleciałam na dół.
Woda była tak
czysta, że mogłam dojrzeć Chrisa na powierzchni. Po moich słowach uśmiech
zniknął z jego twarzy. Nie zwlekając zdjął bluzkę i buty. Był przerażony, kiedy
wskoczył do wody. Szybko zamknęłam oczy.
Dopłynął do mnie, objął mnie ramieniem i wypłynął na powierzchnie.
- Heather ! – krzyknął przerażony nadal obejmując mnie
ramieniem.
Otworzyłam oczy,
złapałam go szybko za ramiona i pchnęłam pod wodę. Odpłynęłam kawałek. Po kilku sekundach Chris wypłynął na
powierzchnie. Patrzył się zdziwiony na mnie.
- Umiesz pływać. – oznajmił ciężko oddychając.
- Jak widać. – powiedziałam z uśmiechem, powstrzymując śmiech,
pod wodą szybko od tego rozbolałby mnie brzuch.
- Okłamałaś mnie ? – bardziej powiedział niż zapytał, ale i
tak odpowiedziałam twierdząco.
Nagle
zanurkował, a ja przerażona rozglądałam się wokół siebie, bojąc się, że zaraz
wypłynie i znów pociągnie mnie pod wodę.
- Chris ? !- zawołałam. – Chris ! To nie jest śmieszne.
Nagle wyłonił
się z wody przede mną.
- Jednak jest. – powiedział z uśmiechem, a ja byłam zdziwiona,
że usłyszał pod wodą.
- Idiota. – powiedziałam z uśmiechem i oblałam go wodą, a on
tylko się uśmiechnął.
Odwróciłam się
od niego i podpłynęłam do brzegu. Potem położyłam się plecami na trawie. Słońce przyjemnie grzało mi w twarz.
Usłyszałam plusk wody i po chwili Chris położył się koło mnie. Nasze dłonie
przypadkowo się spotkały, tak myślę, więc szybko cofnęłam swoją i położyłam
sobie na brzuchu. Leżeliśmy w ciszy, ale nam to nie przeszkadzało.
Poczułam się
jakoś dziwnie i przekręciłam głowę w stronę Chrisa. Przyglądał mi się
zamyślony. Zmarszczyłam brwi.
- Co znowu ? – zapytałam z uśmiechem.
- A tak sobie myślałem… - powiedział nadal otwarcie mi się
przyglądając. – Em… może tak do projektu zrobić wywiad z naszymi rodzicami ?
Usiadłam
sztywno.
- Z rodzicami ? – zapytałam przerażona.
- Tak. – powiedział i podniósł się na łokciu. – Coś nie tak ?
- Nie. Tak. To znaczy nie. – powiedziałam szybko i spojrzałam
się na niego. - Ale wiesz… moich
rodziców trudno złapać. – próbowałam się wymigać.
- Ale może znajdą czas dla naszego projektu ? –zasugerował
Chris.
Zmieszałam się,
chciałam jak najszybciej zakończyć ten temat.
- Wątpię. –powiedziałam szybko i ze stresu zaczęłam wyrywać
trawę.
Nastąpiła cisza,
wtedy domyśliłam się, ze Chris rozmyśla. Próbowałam na niego nie patrzeć, bojąc
się, że moja mina mnie wyda. Skupiłam się na wyrywaniu trawy.
- Jak ty masz w ogóle na nazwisko ? –zapytał Chris.
Rozejrzałam się
w panice. Gdybym mu powiedziała, domyśliłby się.
- Em… Wood. – powiedziałam niepewnie. – Heather Wood.
- Nie kojarzę nazwiska – powiedział Chris. – Nie wiedziałem,
ze w naszym mieście jest ktoś z takim nazwiskiem.
Wzruszyłam
ramionami.
-Widocznie nie możesz wszystkiego wiedzieć – powiedziałam,
mając nadzieję, ze to już koniec.
- A czym się zajmują twoi rodzice ?
Kipiało we mnie
z wściekłości, ze Chris musi zadawać takie głupie pytania.
- Em.. są… drwalami. – wypaliłam, po czym przeklęłam się w
myślach za głupotę.
- Drwalami ? – zapytał zdziwiony Chris.
Spojrzałam się
na mój nadgarstek, gdzie powinien znajdować się zegarek, którego oczywiście nie
nosiłam.
- Późno już – powiedziałam. – Lepiej już chodźmy.
_____________________________________________
Hej ! Mam nadzieję, że jak na razie podoba wam się moje opowiadanie :)
Byłabym wdzięczna, gdybyście zostawiali komentarze. To podbudowuje, uwierzcie mi :D
_____________________________________________
Hej ! Mam nadzieję, że jak na razie podoba wam się moje opowiadanie :)
Byłabym wdzięczna, gdybyście zostawiali komentarze. To podbudowuje, uwierzcie mi :D
piątek, 15 listopada 2013
Rozdział 2
*
Po szkole
poszłam, jak zwykle, do biblioteki. Weszłam do środka. Sala była ogromna,
ciemna, oświetlona świeczkami.
- Ciociu Lilian ! – zawołałam.
Lilian jest
najlepszą przyjaciółką mojej mamy. Ma brązowe włosy. Jest zawsze uśmiechnięta i
miła. Nie jest moją prawdziwą ciocią, ale od małego tak ją nazywamy z Rose.
- Tu jestem ! – odkrzyknęła Lilian.
Nie mogłam się zorientować, skąd dobiegł głos. Postanowiłam zajrzeć między
regałami. Ciocia siedziała na podłodze między działem z mitologią, a
wróżbiarstwem. Wokół siebie miała pootwierane książki, jak zwykle.
- Co robisz ? – spytałam zaciekawiona i usiadłam koło niej.
- A… tak sobie książki przeglądam.- uśmiechnęła się do mnie
promiennie. – Jak w szkole ?
Hmm….
Standardowe pytanie.
- Aaa… spoko. – powiedziałam bez entuzjazmu, a Ciocia Lilian
patrzyła się na mnie wyczekująco. Zawsze wiedziała kiedy coś jest nie tak.
Westchnęłam. – Mamy w szkole nowe zajęcia i mamy współpracować i takie tam…
Jestem w parze z Chrisem.
- Ten co cię oblewa ? – spytała ciocia.
- Tak, właśnie ten. – Westchnęłam.
- Nie martw się. Dasz radę. – uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Tak, tylko, że mam z nim pracować cały miesiąc.
- Tak, tylko, że mam z nim pracować cały miesiąc.
Codziennie
pomagam cioci w układaniu książek na swoje miejsca, porządkuję różne papiery,
takie różne rzeczy. Robiło się już
ciemno.
- Ja będę lecieć. – powiedziałam. – Idę jeszcze z Simonem do
Raula.
- Jasne. Baw się dobrze. – powiedziała Lilian, uśmiechając się
szeroko.
Już szłam w
stronę wyjścia, kiedy sobie coś przypomniałam.
- Ciociu ?
- Hmm… ? – spytała patrząc się w książkę.
- Umówiłam się jutro z Chrisem, by omówić naszą pracę.
Powiedziałam, żebyśmy się spotkali tutaj, w bibliotece. Może być ?
- Jasne, oczywiście. – powiedziała, a ja wyszłam w stronę
baru.
‘U Raula’
jest to popularny u nas bar. Większość
nastolatków tam chodzi. Raul jest hmm… w średnim wieku około 35 lat , bardzo
fajny. U niego zawsze coś się dzieje, jakiś koncert, czy cokolwiek. Weszłam do
baru i od razu zauważyłam Simona. Siedział na stołku przy barze. Usiadłam koło
niego.
-Cześć. – powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Hej. –odpowiedział i popatrzył się na mnie. – Jak na to, że
jesteś w parze z Chrisem to jesteś
nieźle zadowolona.
- Uch… nie przesadzaj. – już przestałam się uśmiechać.- Nie
wiem, jak sobie poradzę z tym palantem.
- A co ja mam powiedzieć ?
Jestem z Destiny, ona jest chyba najgorsza, oczywiście po Olivii. – westchnął.
- Co podać, dzieciaki ? – spytał Raul.
- Pistolet. –mruknął Simon.
- Simon ! – spojrzałam na niego zdziwiona. Przeniosłam wzrok
na Raula. – Ja poproszę kawę Mokkę, a
dla Simona Latte.
- Już się robi. – powiedział Raul i odszedł.
W barze również
podają różne rodzaje kaw, nie tylko alkohole.
- Czemu tak powiedziałeś ? – spytałam się Simona.
- Destiny mnie nienawidzi. Zrobi wszystko, żeby zniszczyć mi
życie przez ten miesiąc. – westchnął.
- Musi się postarać, jeżeli nie chce opuszczać treningów przez
najbliższe kilka miesięcy.
- Mam nadzieję. – mruknął.
Raul przyniósł
nam kawę.
- Macie dzieciaki.
- Dziękuję. – powiedziałam z uśmiechem i napiłam się łyka
mojego ulubionego napoju. Rozejrzałam się po barze, było dość cicho i pusto. Oprócz
mnie i Simona były jeszcze ze dwie osoby - Raul, czemu jest tak pusto ? –
zapytałam.
Raul popatrzył
się na mnie. Teraz dopiero zauważyłam, że jest nieco nie w humorze.
- Ludzie przychodzą, bo są atrakcje. Nie ma zespołu, który
mógłby zagrać, nikt nie chce na razie Wieczorka poetyckiego. – wzruszył
ramionami.- Przez najbliższy miesiąc będzie pusto. – powiedział i poszedł na
zaplecze.
Nie wyobrażam
sobie, by przez miesiąc było tu pusto. Było mi żal Raula. Mniej klientów, mniej
zarobków, ale co ja mogę na to poradzić.
- Heather ? – spytał Simon z entuzjazmem.
- Tak ? – spytałam, odkładając szklankę z kawą.
- Mam wspaniały pomysł. Wiem, jak pomóc nam i Raulowi. –
powiedział z wielkim uśmiechem.
- Jak ? Namówić Raula
na wieczory zabijania ‘popularnych’ ?
- Nie, mam może nie tak dobry pomysł jak twój, ale … -
zamyślił się.
- Simon ! Powiedz wreszcie ! – niecierpliwiłam się już.
- Zagramy koncert.
- Koncert ? Jaki koncert ? O czym ty mówisz ? – nie mogłam go
zrozumieć. Westchnął.
- Zagramy koncert, tutaj, z naszym zespołem. – powiedział
Simon.
- Tutaj ? A jak nam to niby pomoże ? – spytałam zdziwiona.
- Raul potrzebuje atrakcji, będzie miał atrakcje, a my się
rozerwiemy. Co ty na to ?
Miałam zespół z
Simonem, chłopakami i Rose. Nigdy nigdzie nie graliśmy, tylko u mnie w garażu.
Graliśmy po to, żeby mieć frajdę.
- Możemy spróbować. –powiedziałam.
- Ej, Raul ! – krzyknął Simon. Usłyszeliśmy z zaplecza głośne
‘Hmm… ?’, a potem pojawił się Raul. – Mamy propozycje.
- Nie, nie sprzedam wam alkoholu. – powiedział żartem Raul i
podszedł bliżej do nas. – Jaką propozycje ?
- Mamy zespół… – zaczął
Simon.- Potrzebujesz zespołu, więc jesteśmy.
- Musiałbym najpierw usłyszeć, jak gracie. A jaką macie nazwę
?
1:0 dla Raula.
Nie mamy nazwy. Graliśmy tylko dla frajdy i nie myśleliśmy o nazwie.
Popatrzyłam się na Simona mając nadzieję, że coś wymyśli, ale on patrzył się na
mnie wyczekująco.
- Drizzle. – wypaliłam szybko.
Popatrzyli się
na mnie zdziwieni.
- Mżawka ? – spytali jednocześnie.
- Tak, Mżawka. – odparłam niepewnie.
- Dobrze. Hmm… w takim razie muszę posłuchać, jak gracie. Może
nawet jutro wieczorem zagracie. –powiedział Raul.
- Jasne. –powiedziałam.
Raul wrócił na zaplecze, a ja wypiłam kawę.
- Mżawka ? Seryjnie ?- spytał Simon.
- Trzeba było samemu wymyślić, a nie czekać na mnie. –odparłam
Wyszliśmy z baru
i szliśmy w stronę domu. Mieszkaliśmy niedaleko siebie, więc Simon odprowadził
mnie.
- Może wejdziesz do środka ? –zapytałam.
- Muszę wracać do domu. Przekażesz reszcie z zespołu, że
będziemy mieli koncert ?
- Jasne, to na razie. –
pocałowałam go w policzek i weszłam do domu.
W środku było
ciemno. Nie boję się ciemności, ale zwykle
są pozapalane światła.
- Wróciłam! – krzyknęłam.
Nikt mi nie
odpowiedział, więc uznałam, że jestem sama w domu. Weszłam na drugie piętro, tam gdzie jest mój
pokój. Nagle usłyszałam jakiś huk.
- Jest tu ktoś ? –spytałam.
Usłyszałam
muzykę, dochodzącą z pokoju mojego i Rose. Weszłam tam i zobaczyłam ją leżącą na plecach i słuchającą muzyki.
Usiadłam obok niej.
- Jutro zagramy koncert u Raula. – powiedziałam. Położyłam się
koło niej i obie patrzyłyśmy się w sufit, na którym były namalowane gwiazdy.
- Wreszcie zrobię coś na co mam ochotę. – powiedziała
wściekła. – Boże ile bym dała, by nie być w parze z Liamem.
- Taa… najlepszy przyjaciel Chrisa. – skrzywiłam się.- Obydwoje są palantami.
- Tak, tylko, że Chris nie ma głupich żarcików. Liam gada
jakieś teksty i myśli, że jest śmieszny. Już ja jestem śmieszniejsza od niego.
Roześmiałam się.
*
Dziś dzień w szkole upłynął
szybko. Oczywiście, nie obeszło się bez oblania mnie sokiem, ale tak to było
wszystko w porządku. Po szkole zagraliśmy Raulowi jedną z naszych coverów.
Spodobało mu się i mieliśmy zagrać wieczorem. Poszłam do biblioteki pomagać
cioci Lillian, a później miałam tam spotkać się z Chrisem.
Miałam układać
Książki na regałach, a one są bardzo duże. Wzięłam drabinę i spojrzałam na
pierwszą książkę. Podeszłam do regału, gdzie powinna się znajdować i wspięłam się na górę. Musiałam ją położyć na najwyższej półce. Drabina była trochę za mała i
musiałam wspiąć się na palce, by ją jakoś włożyć.
- Cześć. – upuściłam książkę, która wylądowała na podłodze. Popatrzyłam
się na osobę, która się odezwała, Chris.
- Nikt ci nie mówił, że nie wolno straszyć osób stojących na
drabinie ? – spytałam, a Chris podniósł książkę i wyciągnął ją w moją stronę.
- A nikt ci nie mówił, żebyś uważała, jak stoisz na drabinie ?
– popatrzyłam się na niego. Wzięłam od niego książkę i wsadziłam na miejsce.
Zeszłam z
drabiny i podeszłam do wolnego stolika. Usiadłam przy nim, a Chris poszedł za moim przykładem. Przez
większość czasu ustalaliśmy, co zrobimy, jak i z kim przeprowadzimy
wywiad. Po pewnym czasie zerknęłam na
godzinę. Szybko zaczęłam się pakować.
- Później resztę obgadamy. – powiedziałam szybko. – Muszę być
u Raula za pół godziny, a na pewno się spóźnię.
- Może cię podwiozę ? – spytał.
Spojrzałam się
na niego, jak na dziwaka.
- Nie trzeba, dam sobie radę. – powiedziałam szybko i wstałam.
- Podwiozę cię. Akurat jadę w tamtą stronę. – powiedział
wstając.
Zawahałam się, ale co złego może się stać ? Zgodziłam się.
Dziwnie było tak
siedzieć w samochodzie rozgrywającego. W dodatku ta cisza była strasznie
krępująca.
- Umówiłaś się z kimś ? – spytał.
- W pewnym sensie…
I na tym zakończyła się nasza rozmowa.
Podjechaliśmy pod bar.
-Dzięki, ze mnie podwiozłeś. – powiedziałam i ruszyłam do
baru.
- Heather ! Jesteś wreszcie. – powiedziała Rose, kiedy weszłam do środka, – Myśleliśmy,
że nie przyjdziesz.
- Nie opuściłabym naszego pierwszego koncertu. – powiedziałam,
uśmiechając się.
Weszłam na
scenę. Jordan usiadł za perkusją, ale w pierwszej piosence nie grał, Mike wziął
gitarę, ale przeważnie gra na basie. Simon wziął gitarę. Ja stanęłam przed
mikrofonem, a Rose tuż obok mnie przy drugim mikrofonie, uśmiechnęłyśmy się do
siebie.
- Witam wszystkich, jesteśmy Drizzle. To nasz pierwszy koncert
i mamy nadzieję, że wam się spodoba. – powiedziałam uśmiechnięta.
Pierwsza
piosenka to była Evanescence – October. Zaczęli grać i zobaczyłam, że do baru
wchodzi Chris. Od razu spojrzał się na mnie i było widać, że się zdziwił.
Zaczęłam śpiewać. Nie chciałam, żeby mnie słyszał, nawet nie wiem dlaczego. Do
mojego śpiewu doszła Rose i zrobiło mi się lepiej, wiedziałam, że mogę na niej polegać. Spojrzałam na nią, zauważyła
Chrisa. Wiem, co chciała mi powiedzieć, Nie
zwracaj na niego uwagi albo Kciuki do
góry, my siostry rozumiemy się bez słów.
Zagraliśmy jeszcze kilka piosenek. Kiedy
skończyliśmy były ogromne wiwaty, a nawet zagraliśmy bis. Kiedy zeszłam ze
sceny podeszłam do baru i zamówiłam wodę mineralną.
- Masz wspaniały głos. – podszedł do mnie Chris. – Nie
myślałem, że jesteś taka niezła.
- Przyszedłeś tu, by sprawdzić z kim się UMÓWIŁAM, a później
śmiać się ze mnie ? – spytałam.
- Właściwie… - zaczął. – Właściwie to zostawiłaś torebkę u
mnie w samochodzie.
Był miły… był
naprawdę miły.
- Dziękuję - zmieszana wzięłam od niego torebkę.
- Emm.. Wiesz.. – przeczesał
sobie włosy palcami. – Muszę już iść. – ruszył do wyjścia. – Fajny występ. –
rzucił przez ramię, tuż przy wyjściu.
Nagle jak na
jeden gwizdek, cała nasza paczka, stanęła obok mnie, koło baru i wszyscy
patrzyli się zdziwieni na drzwi, gdzie jeszcze kilka sekund temu stał Chris.
- Czego chciał ? – spytał Simon z wrogością.
- Przyniósł mi torebkę. – powiedziałam, nadal patrząc się
zdziwiona na drzwi.
- A skąd on, do cholery, miał twoją torebkę ?! – wrzasnął
wściekły.
- Omawialiśmy projekt, Simon, uspokój się. – powiedziałam
spokojnie i odwróciłam się z powrotem do baru.
Wszyscy sobie
coś zamówili i poszliśmy zająć stolik. Jeszcze nie zdążyłam usiąść, kiedy Simon
zaczął się dopytywać.
- Ale jakim cudem wiedział, że tu będziesz ? – wzruszyłam
ramionami.
- Odwiózł mnie, a ja zostawiłam torebkę w jego samochodzie. –
powiedziałam nadal spokojna. Potem dodałam :- niechcący.
Wtedy wszyscy
się roześmiali.
- Niechcący. – powtórzył Jordan. – już sobie wyobrażam, jak
zostawiasz torebkę specjalnie.
- Wolałabym popełnić samobójstwo – mruknęłam.
Wszyscy
westchnęli. Był to ten moment, w którym każdy z nas pomyślał o swoich
partnerach do projektu.
- Uch.. – Rose wyglądała na oburzoną. – Liam jest jakiś
dziwny.
- Czemu ? – spytał się Mike, biorąc potężnego łyka wody.
- Bo gdy jesteśmy razem, zachowuje się dziwnie przyjaźnie. –
powiedziała niezadowolona Rose.
- I co w tym złego ? – spytała zdziwiona Eve. – Ja to mam
przechlapane. Olivia jest tak głupia, że tylko siedzi i trajkocze przez
telefon. Dziś ze wściekłości, że nic nie robi rzuciłam się na nią. – wzruszyła
ramionami. – Potem była spokojna. Człowiek zaczyna myśleć, gdy straci trochę
włosów. – każdy parsknął śmiechem.
- Ale Liam jest tak przyjazny, że aż wkurzający. – powiedziała
Rose zrozpaczonym głosem. – Ciągle się
zastanawiam, czy to nie jakiś głupi żart. Ciągle opowiada jakieś głupie kawały,
potem śmieje się wniebogłosy, a ja nie potrafię zrozumieć, co jest w tym
śmiesznego.
- Przynajmniej nie rzuca w ciebie przedmiotami. –powiedziała
spokojnie Melissa.
Spojrzeliśmy się
na nią zdziwieni. Dziś ubrała się zwyczajnie. Włosy związała w kucyka, założyła
dżinsy, trampki i bluzkę z napisem ‘Drizzel’, którą sama sobie zrobiła.
- Michaelle rzucała w ciebie przedmiotami ? – spytałyśmy się
razem z Rose, po czym uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- Hmm… Tak. – powiedziała, nadal spokojna. – Umówiłyśmy się u
mnie. Coś jej potem odbiło i złapała poduszkę i rzuciła ją we mnie, a ja
wolałam być bardziej pomysłowa i rzuciłam w nią lampą, oczywiście, potłukła
się, a Michaelle powyzywała mnie,
rzuciła we mnie bardziej niebezpiecznymi rzeczami niż poduszka i wyszła.
Wszyscy
patrzyliśmy się na nią wielkimi oczami.
- Czyli.. – zaczął Jordan.
- Tak. Miałam straszny bałagan w pokoju. – powiedziała
wzruszając ramionami. – Potem przysłała pieniądze za szkody. – powiedziała bez
emocji.
- Dlatego lepiej nie umawiać się z nimi u siebie w domu. –
powiedział Simon.
Wszyscy
siedzieliśmy w milczeniu. Każdy patrzył się na swoją szklankę z napojem.
- Jordan, a jak ty się dogadujesz z tym Jerry’m ?-zapytałam
zaciekawiona.
- Normalnie. –wzrusza ramionami. – ustaliliśmy, że zrobimy ten
projekt najszybciej, jak się da, a potem zapomnimy o wszystkim.
- Masz fajnie. – Jordan znów wzruszył ramionami. Ponownie zapadła
cisza.- Dobra. Koniec tego. – powiedziałam stanowczo.
- Właśnie – pomogła mi Rose. – Nie będziemy się użalać.
Idziemy do nas na film.
Każdemu spodobała się propozycja Rose.
Zerwaliśmy się z miejsc i ruszyliśmy do naszej ‘Villii’. Uśmiechnęłyśmy się do siebie z Rose. Zastanawiałam
się, jak to działa, bo właśnie zamierzałam zaprosić wszystkich na film.
*
Stałam przy
swojej szafce i próbowałam w niej trochę ogarnąć. Zabrałam stare papiery do
wyrzucenia. Nagle zauważyłam, jak korytarzem idzie Rose, cała mokra, od mrożonego picia.
- Boże. – powiedziałam przerażona i podeszłam do Rose. – Co ci
się stało ?
- Nie wi –wi-widać ? – zapytała szczękając z zimna zębami. – Li – Li-Liam
mni-nie obl-lał.
- Idiota. –mruknęłam pod nosem. – Szybko do łazienki. –powiedziałam,
rozkazującym tonem, a ona zrobiła co jej każę.
Szybko wyjęłam z
szafki czyste ubranie, suszarkę, jakiś ręcznik i poszłam pomóc Rose.
Subskrybuj:
Posty (Atom)