Współtworzę ;)

Kontakt

GG: 13093544
Twitter: @daisy_eyes

Polecam!

Liebsten Awards

Obserwatorzy

Translate

wtorek, 17 września 2013

Rozdział 2


       Znajomi Travisa już się zbierali. Muzyka leciała na całego, a ktoś pomyślał nawet o alkoholu. Poznałam jego znajomych, którzy wydawali mi się nie bardzo ucieszeni moim widokiem. Widziałam też niektórych moich znajomych. Impreza od razu się rozkręciła. Wszyscy tańczyli, pili, palili, wszystko co się dało. Nawet tabakę mieli. Wzięłam sobie puszkę piwa i usiadłam na kanapie. Nie potrafiłam bawić się w towarzystwie, którego prawie nie znałam. Przez połowę imprezy siedziałam tylko i piłam piwo. Dochodziła północ, kiedy dosiedli się do mnie jacyś mężczyźni.
- Może papierosa ? – zaproponował jeden.
            Może to czas, by spróbować, pomyślałam.
- Jasne. – wyciągnęłam rękę, by wziąć papierosa, kiedy, ktoś mnie za nią złapał. – Co ? – spytałam zdziwiona.
- Przykro mi, ona nie pali. – powiedział Travis.
- Ale..
- Nie będziesz paliła. – powiedział stanowczo patrząc na mnie. Był już trochę podpity, chwiał się na nogach, a  z jego ust  czuć było mocny zapach trunku.
- Czemu ? – spytałam wpatrując się w niego.
- Bo nie chcę, żebyś popadła w nałóg. – powiedział, po czym przyciągnął mnie do siebie. – Zatańcz ze mną. – zamruczał do mojego ucha przytulając mnie do siebie.
            Myślałam, że czułabym się cudownie w jego objęciach, ale wydawało mi się, jakby coś było nie na miejscu.  Byłam szczęśliwa, że martwił się o mnie, ale wolałabym, żeby był trzeźwy w tej chwili, w której trzyma mnie w ramionach. Jego dłonie pomału z talii podążały w dół. A jego usta znajdowały się koło mojego ucha.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu jesteś. – powiedział pijaczym bełkotem.
            Jego dłonie dotykały moich pośladków, a usta znalazły zaledwie kilka centymetrów od moich.
- Ivy. – szepnął i zaczął się przybliżać.
- Travis. – powiedziałam, próbując go odepchnąć, na co nie zwrócił uwagi. – Travis. Travis !
            Wtedy się opamiętał spojrzał się na mnie, jakby zobaczył kogoś innego niż mnie.
- Naprawdę fajna impreza – powiedziałam. – Ale myślę, że powinnam już wracać.
- Jak to już ?  Impreza dopiero się zaczyna. – powiedział, przyciągając mnie  z powrotem do siebie.
- Jasne, ale nie chcę mieć szlabanu. Idę. – powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Czekaj. – podbiegł do mnie, gdy byłam już przy drzwiach. – Odwiozę cię.
            Popatrzyłam się na niego jak na idiotę.
- W taki stanie ?  Przykro mi, Travis, ale myślę, że nie powinieneś prowadzić w takim stanie, a ja z chęcią się przejdę.
- Jasne, masz rację. No to… - powiedział, jakby nagle się zawstydził.- Do zobaczenia. – cmoknął mnie w policzek.
- Cześć. – ruszyłam do domu i wtedy zdałam sobie sprawę, że nie uprzedziłam Jess, że nie przyjdę.
                                                                       *
- Cześć. – powiedziałam dosiadając się do Jess. – Jak tam ?
            Nie odezwała się do mnie, tylko spojrzała się na mnie wściekłym spojrzeniem. Westchnęłam.
- Wiem, nie przyszłam. Przepraszam, ale Travis zaprosił mnie na imprezę i zapomniałam cię uprzedzić.  Wybaczysz mi ? – zrobiłam oczy smutnego psa.
            Jess patrzyła się na mnie z zamyśleniem.
- Dobra. Wybaczam, ale nie wiem jak z Will ‘em i Rick ‘em. A teraz opowiedz mi wszystko. Poszliście do łóżka ? – spytała z zaciekawieniem.
- Jess ! Nie bądź głupia ! – powiedziałam ze śmiechem.
             Opowiedziałam jej wszystko co się wydarzyło.  Ona tylko skomentowała, że niepotrzebnie wyszłam, że mogło dojść do czegoś więcej.
- Nie chcę się przespać z chłopakiem, który jest pijany i nie wie co robi.- powiedziałam jej z oburzeniem. – wolałabym, żeby zrobił to z miłości.
- Taa.. Jasne. Dobre sobie. – powiedziała z sarkazmem.
- Jak to ? A ty i Rick ? – spytałam zdziwiona.
- A my to co innego. Byliśmy sobie przeznaczeni od dziecka.
- To nic nie tłumaczy. – prychnęłam. – Może dziś zrobimy sobie tą mini imprezę ?
- Okay. Tylko nas nie wystaw !  Bo nie obiecuję, że to przeżyjesz ! – zagroziła mi.
- Jasne.
                                                                       *
            Przyszłam do Jess wcześniej, by pomóc jej wszystko naszykować. Wszystko było rewelacyjne. Przekąski na stoliku, poduchy rozrzucone na podłodze, naszykowane na oglądanie filmu. Chłopaki się zjawili.
- Okay. Wszyscy zebrani – zaczęła Jess, gdy siedzieliśmy już wszyscy w pokoju. – Czyli Will i Rick. Ivy ma wam coś do powiedzenia.
            Stałam na środku, przed wszystkimi.
- Chcę was przeprosić,  że wczoraj nie przyszłam. Jest mi strasznie głupio. Wybaczycie mi ?
- Chcę dodać – odezwała się Jess. – że nie przyszła z powodu nagłej imprezy u Travisa.
- Tego mogłaś nie mówić. – powiedziałam do niej znudzonym głosem. – Więc jak ?  Wybaczycie mi ?
            Po długich sekundach milczenia, oby dwoje zgodzili się mi wybaczyć. Impreza się zaczęła. Włączyliśmy film. Jess i Rick od razu się do siebie przykleili, a Will nie odzywał się do mnie i siedział w dużej odległości ode mnie.  W pewnym momencie powiedział, że idzie dołożyć czipsy i odszedł w stronę kuchni. Korzystając z okazji ruszyłam za nim, nie martwiąc się zawracaniem głowy kochankom. Weszłam do kuchni, gdzie Will opierał się o blat ze zwieszoną głową. Przypomniałam sobie, jak Jess mówiła, że Will ostatnio chorował.
- Will.. – podeszłam do niego i dotknęłam jego ramienia, poczułam, jak pod moim dotykiem zadrżał, czyżbym go odrażała ? – wszystko w porządku ?
- Tak. – powiedział szybko i odsunął się ode mnie. Zaczął wsypywać czipsy do miski.
- Gniewasz się jeszcze na mnie ? –spytałam zawstydzona.
- Nie. – powiedział twardo.
- Więc o co chodzi ?- spytałam wściekła.
- O co chodzi ? – zaśmiał się gorzko. – O to, że nie podoba mi się to, że się spotykasz z Travisem.
- A co cię to obchodzi ? – spytałam, aż kipiąc z wściekłości.
            Odwrócił się do mnie i podszedł tak, że dzieliło nas zaledwie parę centymetrów.
- Dużo. – odpowiedział, a w jego oczach zauważyłam wyzwanie.
- Co się c tobą stało, Will ? – spytałam zdziwiona. – Twoje ciuchy..
- Są takie, jakie byś powinny. – uciął szybko Will.
-  Sa męskie. – powiedziałam. – Nie gejowskie.
- I niech takie zostaną. – odparł twardo.
- Kurcze, Will ! – powiedziałam wściekła. -  Chcę tylko ci pomóc !- nastąpiła cisza, po czym spytałam spokojnie: Słyszałam, że byłeś chory, może ci jakoś pomóc ?
- Jestem chory. – odpowiedział krótko.
- To coś poważnego ? Może trzeba cię zawieźć do szpitala ? – spytałam zatroskana.
- Chory z miłości. – powiedział cicho.
- Zakochałeś się ? – spytałam zdziwiona. – Który to chłopak ?
            Znów się roześmiał gorzko. Odwrócił się ode mnie i założył ręce za głowę. Potem odwrócił się z powrotem i stanął jeszcze bliżej mnie.
- Oto chodzi, że to nie chłopak.
- Nie rozumiem. – powiedziałam zmieszana. – Więc kto ?
- Ivy ! Ale ty jesteś głupia ! – krzyknął na mnie.
- Nie musisz mnie obrażać ! Po prostu nie rozumiem, w kim możesz się zakochać, jak nie w chłopaku! – warknęłam na niego.
             Will wyglądał, jakby nie mógł się zdecydować co robić.  Znów się odwrócił ode mnie i założył ręce na głowie. Po czym odwrócił się do mnie, opuścił ręcę i wpatrywał się we mnie. Wreszcie wziął głęboki wdech i wydech, po czym szybkim ruchem podszedł do mnie, objął dłońmi moją twarz i zbliżył usta do moich.
             Z początku zdziwiona próbowałam się wyrwać, ale po chwili zatopiłam się w jego ciepłych ustach. Całował z namiętnością i delikatnością. Po całym  moim ciele rozlało się ciepło.  Jego dłonie powędrowały na talię, a moje mierzwiły jego włosy. W każdym miejscu, gdzie mnie dotykał czułam mrowienie. W jego objęciach czułam się, jak ktoś wyjątkowy. Nagle przypomniałam sobie, kim on był dla mnie. Oderwałam się od niego i odeszłam kawałek, tak, że dzielił nas pewien dystans. Oboje dyszeliśmy ciężko. Ja patrzyłam się na Willa z niedowierzeniem, a on na mnie z rozpaczą.
- O co tu chodzi ?! – ryknęłam wściekła.
- O to – zaczął Will. – że jestem chory z miłości… do ciebie.
            Nie mogłam uwierzyć, patrzyłam się na niego pełna niedowierzenia. Otwierałam usta i zamykałam, próbując wydobyć z siebie jakieś słowo.
- Kocham cię, Ivy. –powiedział Will i zrobił krok w moją stronę, a ja się cofnęłam. – Kocham cię, odkąd się poznaliśmy. – robił pomału kroki w moją stronę, a ja się cofałam.- Kocham twoje blond włosy, twój uśmiech, twój zapach, twoje oczy, twoje usta – westchnął. – twoje dłonie, twoje słowa, twój głos, twoje poczucie humor, całą ciebie. Twoje wady i zalety, twój charakter.
- Ale.. – próbowałam wydobyć z siebie głos. – Ale.. Ale ty jesteś gejem . – powiedziałam piskliwym głosem.
- Na to wychodzi, że nie jestem.
- Czyli… okłamałeś mnie ? – moje otępienie pomału zmieniało się we wściekłość.
- Tak.
- 5 lat ?! – krzyknęłam wściekła.
- Boże, Ivy, nawet nie wiesz, jak cierpiałem. Każdego dnia widzieć cię, ale nie mogąc dotknąć. Każdego dnia pragnąłem ci powiedzieć, ale bałem się. Bałem, jak cholera. – opuścił głowę.
- A.. A te ciuchy, to.. to wszystko. Wyglądałeś, jak prawdziwy gej ! – powiedziałam oskarżycielsko.
- To.. No cóż.. Mój brat jest ukrytym gejem, i to on mi pomógł.
             Zakręciło mi się w głowie. Szybko złapałam się blatu, próbując złapać równowagę.
- Ivy ? – spytał zatroskany Will i podszedł do mnie.
- Nie zbliżaj się do mnie ! – wykrzyknęłam na niego i wyciągnęłam rękę, dając tym samym znak, by nie przekraczał mojej strefy prywatności.
            Nasze krzyki chyba zainteresowały parę kochanków, bo weszli do kuchni i pytali co się dzieje, ale Will nie zwracał na nich uwagi, ja zresztą  też, patrzył się  na mnie z rozpaczą.
- To za dużo dla mnie. – powiedziałam cicho, tak, że tylko Will usłyszał.
            Wybiegłam od Jess i ruszyłam w stronę domu, nie zważając na nawoływania przyjaciół.



0 komentarze: