środa, 25 września 2013

Część 1


    Witajcie ! Oto moje kolejne opowiadanie. Tym razem jeszcze krótsze (bo tylko 2 części) ! Wybaczcie, ale mam nadzieję, że i tak będzie wam się podobać.
                                      MIŁEGO CZYTANIA !
______________________________________________

             Każda dziewczyna żyje marzeniami, swoją bujną wyobraźnią, jakby to mogło upiększyć życie.  Książki ostatnio wiele mieszają w dziewczęcych sercach. Marzą one o spotkaniu przystojnego anioła, bądź silnego  łowcy demonów. Wiedzą, że to niemożliwe, ale nadal MAJĄ  NADZIEJĘ. To okropne, że nastoletnie dziewczyny zapychają sobie tym umysł. Powinny skupić się na przyszłości, na nauce. Pamiętam, jak pewnego dnia siedziałam w pokoju mojej najlepszej przyjaciółki, Minerwy, i czytałam jedną  książkę, z jej kolekcji. Zamknęłam ją z trzaskiem.
- Bez sensu. – mruknęłam. – Kto czyta takie książki ?
- Ja. – odparła nieurażona Mina. Spojrzałam się na nią  ze zdziwieniem.
- Znam cię od dziecka, ale nadal tego nie rozumiem. – powiedziałam wzruszając ramionami.
            Mina nadal nie zawracała sobie głowy moimi komentarzami. Była pochłonięta swoim hobby, malowaniem.  Cała była w kolorowych plamach farb, trzymała w ręce pędzel.  Swoje krótkie kręcone włosy spięła z tyłu głowy spinką. Okulary zsunęła na czubek nosa i zawzięcie wpatrywała się w swoje dzieło, jakby chcąc wypatrzyć jakiś szczegół, który pominęła. W takich momentach zawsze wydaje mi się, że jej imię pasuje do niej idealnie.
- Nie rozumiem tego. – powtórzyłam.
            Mina spojrzała się na mnie znad okularów. Promienie słońca przebiły się przez okno i odbiły się od jej naszyjnika, w kształcie sowy.
- Wiem. – odpowiedziała. – To dlatego, że jesteś realistką. Nie interesują cię tego typu historię. – Usiadła koło mnie z uśmiechem na twarzy. – Spójrz na mnie. Żyję chwilą.– Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i przejechała pędzlem po moim policzku.
            To tamtego dnia powiedziała mi o swoim internetowym chłopaku. Ciągle z nim pisała, a z każdym sms'em na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Sama powiedziała mi tylko, że  ma na imię Frank i jest z Wielkiej Brytanii. Cudownie. Korepetycję z angielskiego się przydały.  Nie chciałam jej psuć humoru,  moim pesymistycznym patrzeniem na świat, ale wiedziałam, że nic z tego nie wyjdzie. Kiedy minęło pół roku ich znajomości, powiedziałam jej, żeby przygotowała się na złamane serce, ale ona tylko uśmiechnęła się do mnie i mocno mnie przytuliła.  Znałyśmy się od małego, była przyzwyczajona do moich pesymistycznych uwag, i po prostu zbywała moje, tego typu, komentarze. Kiedy minęło kolejne pół roku zorganizowała w szkolę wycieczkę do Paryża. Ucieszyłam się ogromnie. Zawsze chciałyśmy tam pojechać. Dawno nie opowiadała mi nic o Franku, a ja jej nie pytałam. Wiedziałam, że zerwali ze sobą, to było nieuniknione. Cieszyłam się, że nie była przybita, jak większość dziewczyn po zerwaniu, choć dziwiło mnie to, że nie powiedziała mi o tym wprost, tylko sama musiałam się domyślać.
            Po miesiącach organizowania wycieczki, wyjechaliśmy. Kiedy zameldowałyśmy się już w hotelu i rzuciłam się na łóżko w pokoju, Mina wpatrywała się we mnie z niecierpliwością. Spojrzałam się na nią, unosząc brwi. Ona tylko złapała mnie za rękę i pociągnęła do głównego pomieszczenia hotelu. Tam doznałam szoku. Mina podbiegła  i zarzuciła ramiona na szyję jakiegoś chłopaka. Podeszłam zdziwiona.  Widząc, że podchodzę, chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Jestem Frank. – powiedział po angielsku, z irlandzkim akcentem. – Wiele o tobie słyszałem, Kasjia.
            Uśmiechnęłam się, słysząc ten akcent. Uścisnęłam jego rękę. A jednak wciąż są razem.  Wyglądał na miłego faceta.  Łagodne rysy, jasne, brązowe, krótkie włosy i mocno błękitne oczy, zlewające się z jego błękitną koszulą.
- Możesz mi mówić Kate, jeśli ci łatwiej. – powiedziałam, czując, że szybko się do niego przekonam.
            Mina uradowana podeszła do mnie i przytuliła mnie, szepcząc mi do ucha ‘ Dziękuję’. Nagle ktoś odchrząknął.  Koło Franka stanął  chłopak, o całkowicie przeciwnej urodzie. Miał czarne włosy i mocno brązowe oczy.  Zarysy mięśni prześwitywały mu przez biały  tiszert, a czarna skórzana kurtka dodawała mu charakteru. Mogłam skomentować jego wygląd jednym słowem – kobieciarz.
- To jest mój najlepszy przyjaciel, Will. -  przedstawił go  Frank. – A to jest moja dziewczyna, Mina.
            Will uśmiechnął się przyjaźnie do Miny. A kiedy Frank mnie przedstawił, Will podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Kas –iu. – powiedział.
            Uścisnęłam jego dłoń.
- Williamie. – na dźwięk  swojego imienia Will uśmiechnął się szeroko,  zapewne przeznaczonym dla dziewczyn, które chciał ‘zaliczyć’.
-Wystarczy Will. – powiedział, po czym dodał : - A mi nie zaproponujesz ‘Kate’ ?
- Nie muszę. – powiedziałam, wzruszając ramionami. – Dopiero cię poznałam, a już lubię, jak łamie ci się język na moim imieniu.
            Odtąd wiedziałam, że będę go unikać. Jednym słowem nie polubiłam go, jak również on mnie.  Sprawa wyjaśniona. Po naszym powitaniu i paru oschłych komentarzy, między mną i Willem, wróciliśmy wszyscy do swoich pokoi, a Mina wszystko mi wyjaśniła.  Zaplanowała ten wyjazd z Frankiem. On zorganizował to w swojej szkole, a ona w swojej, dlatego tak jej na tym zależało, chciała się z nim zobaczyć.
            Ciesząc się ze swojego związku, Mina chciała znaleźć dla mnie partnera, dlatego zapisała mnie do „Randki w Ciemno”, bez mojej wiedzy. Mógł się zapisać każdy z tego hotelu, kto był w naszym wieku.  Dowiedziałam się o tym w ostatniej chwili.  Nie chciałam iść i byłam zła na Minę, ale ona ciągle powtarzała, że nie będę żałować. W końcu się zgodziłam. Miałam dość jej paplania oraz uznałam, że czasami muszę odpuścić, rozerwać się.
            Szybko zarzuciłam na siebie zwykłe ciuchy, pomimo nalegań Miny na krótką spódniczkę i bluzkę z dekoltem. Miałam się spotkać, ze swoją randką, w kawiarni obok hotelu. Poszłam tam, lecz gdy zauważyłam, kto siedzi na jednym z krzeseł, oniemiałam. Nie chciałam, by  mnie wkurzał swoją obecnością. Podeszłam do niego.
- TY ! – powiedzieliśmy w tym samym momencie.
- Williamie. – powiedziałam piorunując go wzrokiem.
- Katherino – odpowiedział, wytrzymując moje spojrzenie.
            Nie zwróciłam mu uwagi, na to, jak mnie nazwał. Miałam go po prostu dość, nie chciałam wszczynać z nim kłótni. Wtedy on się roześmiał i wszystko we mnie zawrzało.
- Z czego się śmiejesz ? – warknęłam.
- Nie wiedziałem, że będziesz brała udział w ‘Randce w Ciemno’. – powiedział z szerokim uśmiechem.
- Daj spokój. Gdybym wiedziała, że tu będziesz to bym nie przyszła.
            Już chciałam odejść, kiedy Will złapał mnie za łokieć i zmusił bym została.
- Co ? – warknęłam.
- Nie odchodź. – powiedział, jakby bał się samotności. Wtedy zaczęłam się zastanawiać, czy może on jest inny niż myślałam, gdy nagle powiedział : - Zawsze chciałem zwiedzić Paryż, a my zostaliśmy dobrani, więc może powinniśmy przynajmniej spędzić razem ten wieczór ?
            Zmrużyłam oczy i wpatrywałam się w niego, szukając jakiegoś podstępu.
- Więc wolisz włóczyć się ze mną po Paryżu, niż siedzieć spokojnie w pokoju ? – zapytałam podejrzliwie.
- Teraz już pewnie większość ładnych dziewczyn poszła na swoje randki. – powiedział, wpatrując się we mnie.
            Nie. Nie pomyliłam się, co do niego. Przypomniała mi się rozmowa z Miną, po naszym spotkaniu z Frankiem i Willem.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia ? – zapytałam ją.
            Uradowana wskoczyła mi na łóżko.
- A jednak się zakochałaś ! Wiedziałam . – odparła z uśmiechem.
            Uznałam to za odpowiedź twierdzącą i kontynuowałam dalej.
-A wierzysz w nienawiść od pierwszego wejrzenia ?
            I tym zgasiłam Minę.  Od początku Will emanował złą energią, nie przypadł mi do gustu.
- Więc czemu nie znajdziesz sobie, jakiejś „brzydkiej dziewczyny” ? – zapytałam sarkastycznie.
- Właśnie próbuję. – powiedział i uśmiechnął się, ukazując białe zęby.
- Palant. – już miałam odchodzić, kiedy znów mnie zatrzymał.
- Przepraszam, masz racje, to nie było zbyt miłe. – powiedział skruszony.
- Doprawdy ? – mruknęłam i szłam dalej, a on dotrzymywał mi kroku.
- Nie chcesz zwiedzić Paryża ? – zapytał, próbując mnie namówić. – Pójdziesz ze mną ? … Proszę ?
            Spojrzałam się zdziwiona na niego. Nie pomyślałabym, że on zna takie słowa, jak proszę i przepraszam, pewnie dlatego zgodziłam się z nim pójść. Nie wiem, czemu z nim poszłam. To tak jakbym stała nad urwiskiem, a ktoś z tyłu popchnął mnie, bym spadła.
            Nie było tak źle, jak myślałam. Will znał historię miasta i opowiedział mi o niej, oprowadzając mnie po najważniejszych zabytkach. Byliśmy w Katedrze Notre Dame, Muzeum d’Orsay, na Moście Aleksandra III oraz oczywiście poszliśmy zobaczyć wieże Eiffla.  Dziwnym trafem, podobało mi się, ale  bałam się do tego przyznać. Atmosfera pomiędzy mną, a Willem, była inna , niż na początku. Nie było żadnych chamskich komentarzy, a Will często sprawiał, że się śmiałam, a to rzadkość u mnie. Zaczęłam nawet się zastanawiać, czy to dozwolone, by człowiek tak często się śmiał.
            Will odprowadził mnie pod sam pokój.
- A więc to koniec naszej randki. – powiedział, spuszczając wzrok na podłogę.
- Randki ? A jednak to randka. – skomentowałam z uśmiechem.           
            Podniósł wzrok na mnie i uśmiechnął się promiennie. Może się co do niego myliłam, teraz, kiedy wpatrywał się we mnie, jakby nie wiedział, co zrobić. Cisza była coraz bardziej  krępująca, a Will coraz bardziej zdenerwowany.
- Nie było tak źle, jak myślałam. - powiedziałam, nadal się uśmiechając.
- Było w porządku. – skomentował.
- Więc… - teraz to ja czułam się zdenerwowana. Chciałam już wrócić do łóżka, ale nie wiedziałam jak to zakończyć. – Dzięki za fajną randkę. – powiedziałam, po czym chciałam pocałować go w policzek, gdy nagle złapał mnie pod brodą i przyciągnął do siebie, dotykając wargami moich warg. To był dziwnie elektryzujący pocałunek, jakby moje ciało sprzeciwiało się tego typu czułościom. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, nasze oddechy były przyśpieszone.  Rzuciłam tylko krótkie ‘Dobranoc’, z uśmiechem,  i weszłam do pokoju.
            Następnego dnia doznałam szoku, gdy schodziłam na śniadanie.  W holu stał oparty o ścianę Will i flirtował z inną dziewczyną,  potem ją pocałował. Wpatrywałam się w niego z niedowierzeniem. Will  obejmował tą dziewczynę, jakby znał już jej ciało. Zjeżdżał ręką trochę niżej niż powinien. Wtedy zauważyłam, jaka byłam głupia i naiwna. Wkręciłam się w wir bajek i przestałam myśleć realistycznie.
            Nasze spojrzenia się spotkały. Will pomału odsunął się od dziewczyny, ale ja już ruszyłam do swojego pokoju. Usłyszałam jeszcze jak mnie woła, ale miałam go gdzieś. Czułam w piersi ucisk, tak zwane złamane serce, kara za moją naiwność. Zakochałam się w niewłaściwym facecie. Aż słowa z jednej książki, którą czytałam od Miny, nabrał y sensu :
                        „Kochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać zniszczonym”
sobota, 21 września 2013

Rozdział 3



            Will wydzwaniał do mnie ciągle od tamtego czasu. A minęło zaledwie pół dnia. Wysyłał sms’y, nagrywał się na pocztę głosową, dzwonił do moich rodziców. Nie mogłam sobie tego ułożyć w głowie. Jak do tego doszło ? Myślałam, że znam Willa bardzo dobrze, ale tak naprawdę nic o nim nie wiedziałam.
             Musiałam się przewietrzyć, aby to wszystko sobie ułożyć.  Poszłam nad rzekę, moje ulubione miejsce do przesiadywania. W połowie drogi spotkałam Travisa.
- Cześć. – powiedział uśmiechnięty.
-Hej. – odpowiedziałam ze smutnym uśmiechem.
- Co jest ? – spytał. – Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie, na imprezie. Nie mogłem już nad sobą panować. Za dużo wypiłem. Przepraszam.
- W porządku. – odparłam ciepło.
- Serio ? – Uśmiechnął się. – Wtedy, na imprezie planowałem z tobą porozmawiać, ale nagle wyszłaś.  – nagle wydał mi się taki zestresowany. – Chciałem cię wtedy spytać… Yy… czy.. – westchnął. – czy nie chciałabyś ze mną chodzić ?
            Spojrzałam się na niego zdziwiona, nagle ten pomysł wydał mi się tak odległy. Jakbym to nie ja o tym marzyłam.
- Chodzić ?
- Tak chodzić. – powiedział. -Wiesz.. Ja chłopak, ty dziewczyna.
            Spojrzałam się na niego nie rozumiejąc, ale przecież tego chciałam, prawda?
- Tak. – powiedziałam, a on uradowany podszedł do mnie.
            Nadal nie wiedziałam, czy akurat to ja tego pragnęłam. Czułam, jakby to były marzenia innej dziewczyny. Travis zbliżył usta do moich. Po moim ciele rozlały się nieprzyjemne dreszcze.  Szybko odepchnęłam Travisa.
- Przykro mi, ale nic z tego chyba nie wyjdzie.
            Patrzył się na mnie oszołomiony, a ja zauważyłam, że prawe oko ma podbite.  Zmarszczyłam brwi.
- Kto ci to zrobił ? – spytałam.
- Co ? Śliwę ? – roześmiał się gorzko. – Twój kumpel oczywiście. Wszyscy jesteście siebie warci.      
            Odszedł, a ja ruszyłam nad rzekę.
                                                                       *
            Stałam nad wodą i rzucałam do niej kamienie.
- Cześć. – powiedział Will.
            Nie odpowiedziałam, nadal rzucałam kamieniami. Will stanął obok mnie.
- Jak mnie tu znalazłeś ? – spytałam.
- To proste. – powiedział, a w jego głosie słyszałam rozbawienie. – To przecież twoje ulubione miejsce.
- To dziwne. – powiedziałam. – Ty wiesz o mnie wszystko, a ja się czuję, jakbym kompletnie cię nie znała.
            Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał Will.
- Przepraszam. – powiedział, a kiedy spojrzałam się na niego zdziwiona powiedział: - Za to, że ci powiedziałem.
- Cieszę się, ze mi powiedziałeś. Chcę znać prawdę – powiedziałam, patrząc się mu w oczy.
            Nagle usłyszałam grzmot. Niebo zasłaniała wielka czarna chmura.
- Chyba będzie padać. – powiedział Will.
            Oboje patrzyliśmy na niebo, po czym znów spojrzeliśmy się na siebie.
- Widziałam się dzisiaj z Travisem.  – powiedziałam neutralnym tonem.
- I co u niego ? – spytał niezaciekawiony Will.
- Pytał mnie o chodzenie. – opuściłam głowę.
- Aaa…- powiedział, jakby już wiedział co powiem. – Zgodziłaś się ?
- Tak. – znów na niego spojrzałam. Był zrozpaczony.
- Wiedz. – zaczął. – że nie będę was rozdzielał.
- Wiem. – powiedziałam. – potem mnie pocałował.
- Nie musisz mi tego opowiadać. – powiedział.
- I to było takie… takie.. – mówiłam nie zwracając uwagi na to, że on nie chce tego słuchać. – Takie inne. Jakby… nieprawdziwe. – i wtedy Will spojrzał się na mnie, jakby z nadzieją. – Gdy całowałam się z tobą, miałam motyle w brzuchu, czułam się bezpiecznie, byłam kochana, byłam w ramionach osoby, którą kocham.
            Will patrzył się na mnie pełen nowej nadziei. Na jego ustach zagościł cudowny uśmiech, na który widok sama się uśmiechnęłam.  Pochylił się nade mną, objął moją talię, a ja objęłam rękami jego szyję. Zbliżył usta do moich i na nowo rozpalił żar w moim ciele. Wiedziałam, że to był ten, którego szukałam.
- Niezłą pamiątkę zostawiłeś Travisowi. – szepnęłam.
- Niechcący. – powiedział i znów złączyliśmy się w pocałunku.
            Nagle zagrzmiało, a z nieba runął deszcz. Od razu zmokliśmy.
-Dziewczyny podobno marzą o pocałunku w deszczu. – powiedział Will.
- Niektóre. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Należysz do nich ? – zapytał.
- Możliwe… - odpowiedziałam z tajemniczym uśmieszkiem.
            Pocałował mnie, znów rozpalając we mnie żar. Wiedziałam, że tak będzie za każdy razem…

________________________________________________________________________
 To już koniec tej historii. Mam nadzieję, że wam się podobała.

Ciekawostki
Pisałam to opowiadanie w jedną noc. Inspirowałam się historią mojej znajomej, którą i tak TROCHĘ odpicowałam :D

wtorek, 17 września 2013

Rozdział 2


       Znajomi Travisa już się zbierali. Muzyka leciała na całego, a ktoś pomyślał nawet o alkoholu. Poznałam jego znajomych, którzy wydawali mi się nie bardzo ucieszeni moim widokiem. Widziałam też niektórych moich znajomych. Impreza od razu się rozkręciła. Wszyscy tańczyli, pili, palili, wszystko co się dało. Nawet tabakę mieli. Wzięłam sobie puszkę piwa i usiadłam na kanapie. Nie potrafiłam bawić się w towarzystwie, którego prawie nie znałam. Przez połowę imprezy siedziałam tylko i piłam piwo. Dochodziła północ, kiedy dosiedli się do mnie jacyś mężczyźni.
- Może papierosa ? – zaproponował jeden.
            Może to czas, by spróbować, pomyślałam.
- Jasne. – wyciągnęłam rękę, by wziąć papierosa, kiedy, ktoś mnie za nią złapał. – Co ? – spytałam zdziwiona.
- Przykro mi, ona nie pali. – powiedział Travis.
- Ale..
- Nie będziesz paliła. – powiedział stanowczo patrząc na mnie. Był już trochę podpity, chwiał się na nogach, a  z jego ust  czuć było mocny zapach trunku.
- Czemu ? – spytałam wpatrując się w niego.
- Bo nie chcę, żebyś popadła w nałóg. – powiedział, po czym przyciągnął mnie do siebie. – Zatańcz ze mną. – zamruczał do mojego ucha przytulając mnie do siebie.
            Myślałam, że czułabym się cudownie w jego objęciach, ale wydawało mi się, jakby coś było nie na miejscu.  Byłam szczęśliwa, że martwił się o mnie, ale wolałabym, żeby był trzeźwy w tej chwili, w której trzyma mnie w ramionach. Jego dłonie pomału z talii podążały w dół. A jego usta znajdowały się koło mojego ucha.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu jesteś. – powiedział pijaczym bełkotem.
            Jego dłonie dotykały moich pośladków, a usta znalazły zaledwie kilka centymetrów od moich.
- Ivy. – szepnął i zaczął się przybliżać.
- Travis. – powiedziałam, próbując go odepchnąć, na co nie zwrócił uwagi. – Travis. Travis !
            Wtedy się opamiętał spojrzał się na mnie, jakby zobaczył kogoś innego niż mnie.
- Naprawdę fajna impreza – powiedziałam. – Ale myślę, że powinnam już wracać.
- Jak to już ?  Impreza dopiero się zaczyna. – powiedział, przyciągając mnie  z powrotem do siebie.
- Jasne, ale nie chcę mieć szlabanu. Idę. – powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Czekaj. – podbiegł do mnie, gdy byłam już przy drzwiach. – Odwiozę cię.
            Popatrzyłam się na niego jak na idiotę.
- W taki stanie ?  Przykro mi, Travis, ale myślę, że nie powinieneś prowadzić w takim stanie, a ja z chęcią się przejdę.
- Jasne, masz rację. No to… - powiedział, jakby nagle się zawstydził.- Do zobaczenia. – cmoknął mnie w policzek.
- Cześć. – ruszyłam do domu i wtedy zdałam sobie sprawę, że nie uprzedziłam Jess, że nie przyjdę.
                                                                       *
- Cześć. – powiedziałam dosiadając się do Jess. – Jak tam ?
            Nie odezwała się do mnie, tylko spojrzała się na mnie wściekłym spojrzeniem. Westchnęłam.
- Wiem, nie przyszłam. Przepraszam, ale Travis zaprosił mnie na imprezę i zapomniałam cię uprzedzić.  Wybaczysz mi ? – zrobiłam oczy smutnego psa.
            Jess patrzyła się na mnie z zamyśleniem.
- Dobra. Wybaczam, ale nie wiem jak z Will ‘em i Rick ‘em. A teraz opowiedz mi wszystko. Poszliście do łóżka ? – spytała z zaciekawieniem.
- Jess ! Nie bądź głupia ! – powiedziałam ze śmiechem.
             Opowiedziałam jej wszystko co się wydarzyło.  Ona tylko skomentowała, że niepotrzebnie wyszłam, że mogło dojść do czegoś więcej.
- Nie chcę się przespać z chłopakiem, który jest pijany i nie wie co robi.- powiedziałam jej z oburzeniem. – wolałabym, żeby zrobił to z miłości.
- Taa.. Jasne. Dobre sobie. – powiedziała z sarkazmem.
- Jak to ? A ty i Rick ? – spytałam zdziwiona.
- A my to co innego. Byliśmy sobie przeznaczeni od dziecka.
- To nic nie tłumaczy. – prychnęłam. – Może dziś zrobimy sobie tą mini imprezę ?
- Okay. Tylko nas nie wystaw !  Bo nie obiecuję, że to przeżyjesz ! – zagroziła mi.
- Jasne.
                                                                       *
            Przyszłam do Jess wcześniej, by pomóc jej wszystko naszykować. Wszystko było rewelacyjne. Przekąski na stoliku, poduchy rozrzucone na podłodze, naszykowane na oglądanie filmu. Chłopaki się zjawili.
- Okay. Wszyscy zebrani – zaczęła Jess, gdy siedzieliśmy już wszyscy w pokoju. – Czyli Will i Rick. Ivy ma wam coś do powiedzenia.
            Stałam na środku, przed wszystkimi.
- Chcę was przeprosić,  że wczoraj nie przyszłam. Jest mi strasznie głupio. Wybaczycie mi ?
- Chcę dodać – odezwała się Jess. – że nie przyszła z powodu nagłej imprezy u Travisa.
- Tego mogłaś nie mówić. – powiedziałam do niej znudzonym głosem. – Więc jak ?  Wybaczycie mi ?
            Po długich sekundach milczenia, oby dwoje zgodzili się mi wybaczyć. Impreza się zaczęła. Włączyliśmy film. Jess i Rick od razu się do siebie przykleili, a Will nie odzywał się do mnie i siedział w dużej odległości ode mnie.  W pewnym momencie powiedział, że idzie dołożyć czipsy i odszedł w stronę kuchni. Korzystając z okazji ruszyłam za nim, nie martwiąc się zawracaniem głowy kochankom. Weszłam do kuchni, gdzie Will opierał się o blat ze zwieszoną głową. Przypomniałam sobie, jak Jess mówiła, że Will ostatnio chorował.
- Will.. – podeszłam do niego i dotknęłam jego ramienia, poczułam, jak pod moim dotykiem zadrżał, czyżbym go odrażała ? – wszystko w porządku ?
- Tak. – powiedział szybko i odsunął się ode mnie. Zaczął wsypywać czipsy do miski.
- Gniewasz się jeszcze na mnie ? –spytałam zawstydzona.
- Nie. – powiedział twardo.
- Więc o co chodzi ?- spytałam wściekła.
- O co chodzi ? – zaśmiał się gorzko. – O to, że nie podoba mi się to, że się spotykasz z Travisem.
- A co cię to obchodzi ? – spytałam, aż kipiąc z wściekłości.
            Odwrócił się do mnie i podszedł tak, że dzieliło nas zaledwie parę centymetrów.
- Dużo. – odpowiedział, a w jego oczach zauważyłam wyzwanie.
- Co się c tobą stało, Will ? – spytałam zdziwiona. – Twoje ciuchy..
- Są takie, jakie byś powinny. – uciął szybko Will.
-  Sa męskie. – powiedziałam. – Nie gejowskie.
- I niech takie zostaną. – odparł twardo.
- Kurcze, Will ! – powiedziałam wściekła. -  Chcę tylko ci pomóc !- nastąpiła cisza, po czym spytałam spokojnie: Słyszałam, że byłeś chory, może ci jakoś pomóc ?
- Jestem chory. – odpowiedział krótko.
- To coś poważnego ? Może trzeba cię zawieźć do szpitala ? – spytałam zatroskana.
- Chory z miłości. – powiedział cicho.
- Zakochałeś się ? – spytałam zdziwiona. – Który to chłopak ?
            Znów się roześmiał gorzko. Odwrócił się ode mnie i założył ręce za głowę. Potem odwrócił się z powrotem i stanął jeszcze bliżej mnie.
- Oto chodzi, że to nie chłopak.
- Nie rozumiem. – powiedziałam zmieszana. – Więc kto ?
- Ivy ! Ale ty jesteś głupia ! – krzyknął na mnie.
- Nie musisz mnie obrażać ! Po prostu nie rozumiem, w kim możesz się zakochać, jak nie w chłopaku! – warknęłam na niego.
             Will wyglądał, jakby nie mógł się zdecydować co robić.  Znów się odwrócił ode mnie i założył ręce na głowie. Po czym odwrócił się do mnie, opuścił ręcę i wpatrywał się we mnie. Wreszcie wziął głęboki wdech i wydech, po czym szybkim ruchem podszedł do mnie, objął dłońmi moją twarz i zbliżył usta do moich.
             Z początku zdziwiona próbowałam się wyrwać, ale po chwili zatopiłam się w jego ciepłych ustach. Całował z namiętnością i delikatnością. Po całym  moim ciele rozlało się ciepło.  Jego dłonie powędrowały na talię, a moje mierzwiły jego włosy. W każdym miejscu, gdzie mnie dotykał czułam mrowienie. W jego objęciach czułam się, jak ktoś wyjątkowy. Nagle przypomniałam sobie, kim on był dla mnie. Oderwałam się od niego i odeszłam kawałek, tak, że dzielił nas pewien dystans. Oboje dyszeliśmy ciężko. Ja patrzyłam się na Willa z niedowierzeniem, a on na mnie z rozpaczą.
- O co tu chodzi ?! – ryknęłam wściekła.
- O to – zaczął Will. – że jestem chory z miłości… do ciebie.
            Nie mogłam uwierzyć, patrzyłam się na niego pełna niedowierzenia. Otwierałam usta i zamykałam, próbując wydobyć z siebie jakieś słowo.
- Kocham cię, Ivy. –powiedział Will i zrobił krok w moją stronę, a ja się cofnęłam. – Kocham cię, odkąd się poznaliśmy. – robił pomału kroki w moją stronę, a ja się cofałam.- Kocham twoje blond włosy, twój uśmiech, twój zapach, twoje oczy, twoje usta – westchnął. – twoje dłonie, twoje słowa, twój głos, twoje poczucie humor, całą ciebie. Twoje wady i zalety, twój charakter.
- Ale.. – próbowałam wydobyć z siebie głos. – Ale.. Ale ty jesteś gejem . – powiedziałam piskliwym głosem.
- Na to wychodzi, że nie jestem.
- Czyli… okłamałeś mnie ? – moje otępienie pomału zmieniało się we wściekłość.
- Tak.
- 5 lat ?! – krzyknęłam wściekła.
- Boże, Ivy, nawet nie wiesz, jak cierpiałem. Każdego dnia widzieć cię, ale nie mogąc dotknąć. Każdego dnia pragnąłem ci powiedzieć, ale bałem się. Bałem, jak cholera. – opuścił głowę.
- A.. A te ciuchy, to.. to wszystko. Wyglądałeś, jak prawdziwy gej ! – powiedziałam oskarżycielsko.
- To.. No cóż.. Mój brat jest ukrytym gejem, i to on mi pomógł.
             Zakręciło mi się w głowie. Szybko złapałam się blatu, próbując złapać równowagę.
- Ivy ? – spytał zatroskany Will i podszedł do mnie.
- Nie zbliżaj się do mnie ! – wykrzyknęłam na niego i wyciągnęłam rękę, dając tym samym znak, by nie przekraczał mojej strefy prywatności.
            Nasze krzyki chyba zainteresowały parę kochanków, bo weszli do kuchni i pytali co się dzieje, ale Will nie zwracał na nich uwagi, ja zresztą  też, patrzył się  na mnie z rozpaczą.
- To za dużo dla mnie. – powiedziałam cicho, tak, że tylko Will usłyszał.
            Wybiegłam od Jess i ruszyłam w stronę domu, nie zważając na nawoływania przyjaciół.



Rozdział 1

- Podejdź do niego.

            Spojrzałam się na moją przyjaciółkę, jak na idiotkę.

-Zwariowałaś ?

- Czy ja zwariowałam ? To nie ja się tu zakochałam. – odpowiedziała i włożyła ogromną łyżkę lodów do buzi.

- Miałyśmy o tym nie rozmawiać. – powiedziałam unikając jej wzroku.

- Kobieto – powiedziała wymachując w moją stronę łyżką. – opanuj się. Jeżeli nie będziesz nic robić, aby go zdobyć, nie będziesz go mieć wcale. Sama nie wiem o co ci chodzi, przecież ze sobą rozmawiacie, umawiacie się, więc o co chodzi ?

- O to, że on jest z kolegami. – odpowiedziałam.

- No i co z tego ?! – wybuchła.

- Wstydzę się, - odpowiedziałam speszona.

            Jessica, moja przyjaciółka, spojrzała się na mnie wściekłym wzrokiem.  W tym momencie przyszedł  Rick, chłopak Jessicy.

- Cześć kochanie. – cmoknął ją w policzek. – Cześć, Ivy. – usiadł koło Jess. – O co się rozchodzi ?

- O nic. – odpowiedziała szybko Jess.

- Jasne. – powiedział Rick bez większego zaciekawienia. – Chodzi o Travisa, prawda ?

             Spojrzałam się na Jessice oskarżycielsko. Powiedziała mu !

- Jessica ci powiedziała ? – spytałam z wściekłością.

- Nie musiała. – powiedział i zjadł trochę lodów Jessicy.

- Jak to ? – spytałam zbita z tropu.

- Każdy, kto nie jest idiotą, zauważy – wzruszył ramionami.

- Mówiłam. – powiedziała Jess. – Posłuchaj mnie, podejdź do niego. Jestem tu jedną z najinteligentniejszych osób.

            Zmrużyłam oczy i spojrzałam się na nią, jakbym chciała znaleźć w jej wypowiedzi ukrytą wskazówkę.

- Nie ważne. – powiedziałam i wstałam od stołu. – Idę stąd.

- Okay. – powiedzieli wspólnie i zwrócili się do siebie.

             Odeszłam od stołu i ruszyłam w stronę szkoły. Jessica i Rick są ze sobą odkąd pamiętam. Jess jest piękną dziewczyną, co większość dziwnym sposobem nie widzi, ma kruczoczarne loki i błękitne, duże oczy. Nosi kujonki, a ubiera się za każdym razem w innym stylu. Rick ma brązowe włosy, zawsze ułożone w nieładzie. Był ciamajdą, ale z czasem, w którym był z Jess, stał się ‘prawdziwym mężczyzną’.

- Ej ! – krzyknął ktoś na mnie. – Ivy !   

             Odwróciłam się. Był to Will, mój najlepszy przyjaciel.

- Hej. – powiedziałam z szerokim uśmiechem, przy nim zawsze czułam się szczęśliwa. Odpowiedział uśmiechem i podszedł do mnie.

             Pamiętam dzień, w którym się poznaliśmy. Mieliśmy wtedy 12 lat, znaliśmy się z widzenia, ale nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Jacyś chłopcy zaczęli się ze mnie śmiać, nie pamiętam dokładnie o co poszło, ale pamiętam moment, w którym pojawił się Will.

- Zostawcie ją. – powiedział i stanął pomiędzy mną, a tymi dzieciakami, a oni roześmiali się.

- Bo co nam zrobisz ? – spytał jeden z nich rozbawiony.

- Wypiję waszą krew ! – powiedział, pokazując im swoje długie kły.

            Banda dzieciaków uciekła z krzykiem.

- Nic ci nie jest ? – spytał Will.

- Nic. Nie lubię chłopców. Więc nie będę się z tobą kolegować. – powiedziałam prosto z mostu, jak to dziecko.

            Widać było, że zbiłam go z tropu, bo po dłuższej przerwie powiedział :

- A.. A jeżeli jestem… gejem ? – spytał przestraszony.

- To inna sprawa. - wzięłam go pod ramię i odeszliśmy.

             Wtedy dowiedziałam się, że założył gumowe zęby wampira i przestraszył tym tamte dzieciaki, i to ja pomogłam mu pogodzić rodziców z tym, kim jest, mimo, że ciągle mi mówił, że lepiej się nie ujawniać.

- Co jest ? – spytał. – Jesteś jakaś taka zamyślona.

- A.. – westchnęłam.- Nie wiem, co zrobić z Travisem. Spotykamy się już od 3 miesięcy, a on wciąż nie poprosił mnie o chodzenie.

- To może powinnaś sobie dać z nim spokój. – powiedział twardo.

-  Coś ty ?! Po takim czasie ? – spytałam zdziwiona.

- Nie ważne. Wiesz… - mówił, unikając mojego wzroku. – ja już idę na zajęcia.

            I odszedł nie czekając na mnie, a przecież mieliśmy razem lekcje.

 *
-Zróbmy sobie dziś imprezkę – powiedziała radosna Jess. – Taką mini, tylko my !

            Staliśmy przed szkołą: Ja, Jess, Will i Rick.

- Było by fajnie. – powiedział Rick.

- Super! – odpowiedziała radosna. – W takim razie wieczorem się widzimy !

             Nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła.

-Ivy ! – krzyknął Travis, który stał niedaleko. Kiedy odwróciłam się w jego stronę powiedział:- Chodź na chwilę.

            Spojrzałam się na moich przyjaciół i powiedziałam, że zaraz wrócę. Gdy podeszłam do Travisa, on powiedział:

- Może chcesz teraz wpaść do mnie ? – spytał. – Porobimy coś razem, a mama zaprasza cię na obiad.

            Zerknęłam na znajomych. Na pewno wrócę przed naszą imprezą.

- Pewnie. Tylko pójdę powiedzieć znajomym.

- Okay. Będę czekać w samochodzie.

            Podeszłam do znajomych. Jess i Rick spojrzeli się na mnie rozbawieni, a Will unikał mojego wzroku, co mnie bardzo zdziwiło.

- I jak ? – spytała Jess.- Zaprosił cię na randkę ?

- Na randkę ? – spytałam rozbawiona. – Chyba to nie randka, zaprosił mnie tylko do siebie.

            Jess i Rick zrobili wspólne ‘Uuuu..’ .

- Ja muszę już iść. – powiedziałam. – Travis czeka.

- Jasne. – powiedziała Jess. –Tylko nie zapomnijcie się zabezpieczyć – powiedziała z uśmiechem.

-Idiotka. –powiedziałam i szturchnęłam ją.

            Will zrobił się dziwnie zielony. Przeprosił i odszedł.

- Co mu jest ? – spytałam Jess.

- Nie wiem. – odpowiedziała zdziwiona- Ale słyszałam, że ostatnio chorował.

- Serio ? Nic o ty nie wiedziałam.- odpowiedziałam poruszona. – Dobra muszę już iść.

- Baw się dobrze. – mrugnęła do mnie okiem.

            Odwróciłam się kręcąc z rozbawieniem głową. 

*
            - Ivy ! – wykrzyknęła radosna mama Travisa. – Jak miło cię widzieć. Chodź, wejdź.  Travis, zabierz koleżankę do pokoju, zawołam was na obiad.

- Okey. – powiedział Travis bez entuzjazmu, a ja ruszyłam za nim do pokoju.

            Wiele razy u niego przesiadywałam. Mama Travisa jest bardzo miłą kobietą. Zawsze jest dla mnie taka życzliwa.

- Chcesz coś do picia ? – zapytał Travis.

- Hmmm… chętnie.

            Włączył muzykę, jak to robił zawsze, gdy przychodziłam i wyszedł z pokoju. Usiadłam na łóżku. Z głośników wydobywał się hiphop, ja bardziej preferuje rock. Po chwili wrócił Travis z herbatą, taką jaką lubię, pół łyżeczki cukru i cytryna. Travis usiadł na podłodze i przez chwile nie odzywał się, tylko zamknął oczy i wsłuchał się w muzykę. Wreszcie mogłam się jemu przyjrzeć, bez strachu, że zobaczy. Podobały mi się jego brązowe, zmierzwione włosy i lekki zarost. Spojrzałam się na jego oczy, a on nagle je otworzył.

- Wiesz.. – zaczął. – już się trochę przyjaźnimy. – serce zaczęło mi szybciej bić.-  Chcę, żebyś wiedziała, że od  jakiegoś czasu mam myśli samobójcze.

            Popatrzyłam się na niego zszokowana.

- Myśli samobójcze ?

- Tak. – odpowiedział śmiało patrząc mi w oczy.

- To.. – nie mogłam się wysłowić. – Może powinieneś pójść do jakiegoś psychologa, albo…

- Nie. – powiedział stanowczo. – powiedziałem ci o tym, jak do przyjaciółki, która powinna dochować sekretu.

- Nie, jeżeli ma to zagrażać twojemu życiu. – powiedziałam przerażona.

            Spojrzał się na mnie, jakby z nadzieją, a potem opuścił wzrok.

- Nie. Nie zagraża. To tylko takie chwilowe i dziecinne.

- No ja mam nadzieję.

             Nagle ktoś zapukał do drzwi, a po chwili otworzyły się.

- Obiad gotowy. – powiedziała mama Travisa.

- Już idziemy -odpowiedział.

            Drzwi zamknęły się, a Travis zwrócił się do mnie.

- Wieczorem nie będzie rodziców. – powiedział poważnie, a ja myślałam, że eksploduję. Jess miała rację. Będziemy sami.. – I zamierzam zrobić imprezę. Zostaniesz ? – Nie będziemy sami…

- Wieczorem umówiłam się ze znajomymi…

            Ale taka okazja może się już nie powtórzyć, pomyślałam, a z przyjaciółmi mogę się umówić nawet jutro.

- Ale zrozumieją. Zostanę. – powiedziałam.

- Świetnie. Tylko nie mów nic o tym moim rodzicom.

- Zgoda. – zeszliśmy na obiad.